Znając historie budownictwa, nawet budynki parterowe miały niużytkowy strych, a kominy wyprowadzane były ponad kalenice i blisko lub przez kalenice (np. przedwojenne chałupy chłopski), co powodowało, że różnica pomiędzy wlotem powietrza do mieszkania a poziomem jego wylotu ponad dachem miała 5 m, oraz kominy na strychu nieużytkowym nie podlegały wychłodzeniu i przemarzaniu jak ma to teraz miejsce w przestrzeni stropodachowej. Dopiero za PRL-u minimalizacja spowodowała budowe na wielką skale pudełek, gdzie kominy obsługujące ostatnią kondygnacje mają po 1,5m i są wychładzane w przestrzeni stropodachowej, a jak już wybudują z stromym dachem to wyloty kominów są poniżej kalenicy bo na to zezwala norma napisana w 50 latach i nadal jest obowiązkowa do stosowania (PN-89/B-10425). Obecnie z uwagi na ceny gruntu w miastach, zaczęto strychy nieużytkowe adoptować na mieszkania, gdzie kominy wentylacyjne mieszkania na strychu mają po 1 m. A dlaczego w mieszkaniach z kominami wentylacyjnymi o wysokości 5m powietrze w zimę musi przez najmniejsze szczelinki wpływać do mieszkania to chyba nie muszę tłumaczyć, bo tego uczą w szkołach średnich. Po to okna w budynkach z wentylacją grawitacyjną w pokojach i kuchniach muszą mieć 50% skrzydeł otwieranych aby dopasowywać powierzchnie otwarcia do różnicy ciśnień a po to są grzejniki aby skutecznie infiltrujące powietrze do mieszkania ogrzać, aj jak ktoś obecnie w zimę pisze, że po rozszczelnieniu okien ma zimno w mieszkaniu to winą za to ponosi projektant centralnego ogrzewania, który niedoszacował mocy grzejników do strat cipła.