Szybko okazało się też, że firma jest na jego konkubinę - lokalną Panią nauczycielkę i wychowawcę klasy... Sami sobie dopowiedzcie. Pani oczywiście nie tylko odpowiadała za wszystkie polecenia, poza tymi, gdy polecała jego matka (każda inne nazwisko), ale też przywoziła na zmianę z mamą - mówimy o ludziach po 40 - i nawet tam przyszła ze swoim dzieciakiem, żeby pomagał. Materiały też trzeba było zamawiać albo jeździć samemu, no ale w porządku. W tym samym czasie robił elektryk z innej firmy, z którym nagle urwał się kontakt. Nie w sensie, że porzucił pracę, ale takim, że od tej pory kontakt z nim tylko przez majstra, bo w ogóle to majster teraz robi z nim współpracę i tamten mu będzie robił instalacje w jego chałupie.
Lampka mi się zaczęła zapalać, jak na samo wspomnienie, że ktoś tam gdzieś robi remont wśród znajomych czy zamierza robić gość się tak napalał, że nie odpuszczał tematu w esemesach, które zaczęły się robić dosyć nachalne i o każdej porze. Podejście do cen też miał takie, jakby testował, ile może wziąć. Bardzo szybko zaczynało się czuć, jakbyście to wy tam robili dla niego na życzenie. Miał sobie pójść po zrobieniu tych głównych pomieszczeń, robota przeciętna, ale że nie było nawet płytek, to też nie było czego spartolić. Najważniejsze, czyli łazienka, została. Nawet się nie umawialiśmy na nią, ale jakbyśmy się umawiali, to już by mi się też na tym etapie odechciało tej współpracy. No i po wszystkim pożegnaliśmy się, i to pewnie nie raz padło z mojej strony. No i słuchajcie, pojawił się problem, bo nie za bardzo chcieli odejść i urwać kontakt
Chodziło najpierw o tę łazienkę, od esemesów, przez śledzenie wszystkich moich zapytań na grupkach remontowych i pisanie zaraz, co on by tam zrobił i jak (nieważne, czy 22 czy 6 rano), jak to nie zadziałało, to zaczął się Instagram. "No i jak tam ten remont", "jak łazienka", "a nie chcesz tego zrobić tak i tak". Ja nie wiem, ile razy tam już padło, że jak ktoś coś chce od niego to pewnie się odezwie i że nie jestem jedną z tych osób. I że koniec, żegnamy się. Nawet wiedząc, że i tak nie mam pieniędzy przez stratę pracy zaczął namawiać, żeby robić, bo "oddasz później". No tego jeszcze brakowało, a po 4 dniach poleciałby się spłakać na Policję, bo nie tak się umawiał
W międzyczasie odezwał się jak na nieszczęście znajomy sprzed 20 lat, projektant wnętrz wyjeżdżony po świecie, bo zobaczył że kupno mieszkania i remont u mnie. I chciał namiar na ekipę, to mówię, kto u mnie robił. Tamten się rzucił od razu, w ogóle nie kalkulując, że ekipa ze wsi Pcim Dolny raczej nie spełni oczekiwań gościa z takim ego nietolerującego żadnej imperfekcji, jednocześnie pilnującego każdej złotóweczki, jak to tego typu ludzie. Na początku było okej, już miał mu coś robić też, a potem kolejne MIESIĄCE to była jakaś totalna drama. Sytuacja ta mnie tak naprawdę w ogóle nie dotyczyła, więc w końcu pan projektant dostał bloka za trucie. Podobno było ciekawie, z tymi ludzmi których brał chyba na spontanie też, ale ja tego rozstrzygać tu nie będę. Majster jak został zablokowany, tak szybko wrócił z innego konta. Już potem nie wiem, co pisał, chyba się oburzył po ogarnięciu, że chciałxm zobaczyć, jakiego to specjalistę chciał mi podarować za kup... kasy, a w sumie to raz tyle raz tyle, wiecie, parę tysi w tę czy w tę - to to już pominę. Podziałał dopiero ostry op..... i poczucie, że może się źle odbić na biznesie.
Nagle jak ręką odjął, najpierw ode mnie, potem od tamtego gościa, a posty z tymi wykonaniami skasował. Na peju zresztą większość to foty wykonań z jego kupionej chałupy albo siedziby u tej pańci po akademii, która dalej żarliwie promuje pod rękę z teściową, a na serwisach z opiniami przeeeedziwne generyczne laurki. Powiem tak, niby nic się nie stało, ale niesmak pozostał. I takie poczucie, że ciągle byli na mojej głowie tak naprawdę rent-free. Ciężko mi sobie wyobrazić, co by było przy poważnym projekcie.
