Wyłaz dachowy
Moderator: Redakcja e-dach.pl
Wyłaz dachowy
Witam! Mam problem z wyłazem dachowym z pojedynczego plexi. Skrapla się na nim woda i oczywiście tracę ciepło na poddaszu. Chciałbym wymienić na wyłaz z izolacją termiczną, ale nie mogę nic znaleźć w wymiarach 80x80. Czy trzeba zamówić wyłaz specjalnie dla tego rozmiaru, czy (i w jakim stopniu) trzeba (można) przerabiać dach z blachy?
Z góry dziękuję za pomoc i pozdrawiam
wagar
Z góry dziękuję za pomoc i pozdrawiam
wagar
- Andrzej Wilhelmi
- Superużytkownik

- Posty: 2154
- Rejestracja: 22 lis 2005, 22:08
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
-
Przemek
klocilbym sie. W naszym kraju poprostu ludzie sa biedniejsi i zmusza ich to do oszczednosci - cczesto wiec zdaza sie ze mamy samoukow i ludzi ktorzy potrafia zrobic bardzo wiele.
Jezeli chodzi o inne kraje to troche abstrachujac od budowlanki popatrzcie sobie na np. komputery - za granica prawie nikt nei potrafi pogrzebac w komputerze i w razie jakiejs awarii dzwoni do serwisu- w Pl prawie kazdy dzieciak rozbierze i zlozy komputer
Jezeli chodzi o inne kraje to troche abstrachujac od budowlanki popatrzcie sobie na np. komputery - za granica prawie nikt nei potrafi pogrzebac w komputerze i w razie jakiejs awarii dzwoni do serwisu- w Pl prawie kazdy dzieciak rozbierze i zlozy komputer
-
Picadoor
Będę się teraz czepiał, sorry.
Poza tym człowiekowi "wszystkoumiejącemu" jest znacznie trudniej nadążać za postępem - w wielu dziedzinach. Wiem, bo sam jestem jednym z nich. Naprawdę sporo wiem i potrafię. Jednak ciągle jestem mile zaskakiwany przez swoich młodszych "kolegów" po fachu. Są w wielu sprawach po prostu szybsi.
Po drugie - także mentalnie - wielu jest zwykłych zawistników. Nie przejdzie im zwyczajnie przez gardło, aby zgodzić się zapłacić człowiekowi w brudnym kombinezonie za robotę, często dobrze zrobioną - równowartość 2-3 miesięcznych pensji (w przypadku jakiegoś remontu) czy 4-5 letnich za budowę domu. Niestety w Polsce fachowca w kombinezonie traktuje się nadal obscenicznie i z pewną wyższością.
"Wyjeżdżają" zaraz z kontrargumentacją w stylu, "Panie ale ja mam studia, pracuję w amerykańskiej firmie i zarabiam miesięcznie tylko 2-3 tysiące, a pan za zrobienie łazienki, chce 3 tysiące za 10 dni?".
Sam osobiście wielokrotnie z czymś takim się zetknąłem.
Konkludując; jeśli dobrze wszystko zaplanujesz, przygotujesz środki i do tego będziesz sztywno trzymał się własnych planów, to być może nie będziesz miał z budową większych problemów. Nawet finansowych - bo każdy przewidujący inwestor powinien mieć przygotowane środki awaryjne.
Więc gadanie o ubóstwie jest trochę na wyrost.
pozdrawiam
Dużo jest w tym prawdy, jednak nie do końca. Bo czy o to chodzi, żeby tak było?za granica prawie nikt nei potrafi pogrzebac w komputerze i w razie jakiejs awarii dzwoni do serwisu- w Pl prawie kazdy dzieciak rozbierze i zlozy komputer
Poza tym człowiekowi "wszystkoumiejącemu" jest znacznie trudniej nadążać za postępem - w wielu dziedzinach. Wiem, bo sam jestem jednym z nich. Naprawdę sporo wiem i potrafię. Jednak ciągle jestem mile zaskakiwany przez swoich młodszych "kolegów" po fachu. Są w wielu sprawach po prostu szybsi.
Jeśli ktoś ma zbyt mało kasy, to po co rozpoczyna budowę czy remont? Prawda w tej materii jest brutalna - "zastaw się, a postaw". Mentalnie wielu w tym narodzie jest w epoce feudalizmu. I nie przyjmuje prawdy oczywistej, że zarabiając dajmy na to 2-3 tysiące na rękę nie wytrzyma finansowo asortymentów z górnej półki - a takie ma chciejstwo.klocilbym sie. W naszym kraju poprostu ludzie sa biedniejsi i zmusza ich to do oszczednosci
Po drugie - także mentalnie - wielu jest zwykłych zawistników. Nie przejdzie im zwyczajnie przez gardło, aby zgodzić się zapłacić człowiekowi w brudnym kombinezonie za robotę, często dobrze zrobioną - równowartość 2-3 miesięcznych pensji (w przypadku jakiegoś remontu) czy 4-5 letnich za budowę domu. Niestety w Polsce fachowca w kombinezonie traktuje się nadal obscenicznie i z pewną wyższością.
"Wyjeżdżają" zaraz z kontrargumentacją w stylu, "Panie ale ja mam studia, pracuję w amerykańskiej firmie i zarabiam miesięcznie tylko 2-3 tysiące, a pan za zrobienie łazienki, chce 3 tysiące za 10 dni?".
Sam osobiście wielokrotnie z czymś takim się zetknąłem.
Konkludując; jeśli dobrze wszystko zaplanujesz, przygotujesz środki i do tego będziesz sztywno trzymał się własnych planów, to być może nie będziesz miał z budową większych problemów. Nawet finansowych - bo każdy przewidujący inwestor powinien mieć przygotowane środki awaryjne.
Więc gadanie o ubóstwie jest trochę na wyrost.
pozdrawiam
Ja niestety niezarabiam kokosow ale cale zycie nie bede mieszkal w dzielonym wynajmowanym mieszkaniu z zona i dzieckiem w jednym pokoju wiec wole sie "zastawic" (czyli wziasc kredyt) i "postawic sie" (czyli zbudowac dom) a jak to bedize potem ze splacaniem kredytow to zycie pokaze - najwyzej "zeby wtynk" ale przynajmniej bede wiedzial ze nie zostane na lodzie z rodzina.Picadoor pisze:Będę się teraz czepiał, sorry.Dużo jest w tym prawdy, jednak nie do końca. Bo czy o to chodzi, żeby tak było?za granica prawie nikt nei potrafi pogrzebac w komputerze i w razie jakiejs awarii dzwoni do serwisu- w Pl prawie kazdy dzieciak rozbierze i zlozy komputer
Poza tym człowiekowi "wszystkoumiejącemu" jest znacznie trudniej nadążać za postępem - w wielu dziedzinach. Wiem, bo sam jestem jednym z nich. Naprawdę sporo wiem i potrafię. Jednak ciągle jestem mile zaskakiwany przez swoich młodszych "kolegów" po fachu. Są w wielu sprawach po prostu szybsi.
Jeśli ktoś ma zbyt mało kasy, to po co rozpoczyna budowę czy remont? Prawda w tej materii jest brutalna - "zastaw się, a postaw". Mentalnie wielu w tym narodzie jest w epoce feudalizmu. I nie przyjmuje prawdy oczywistej, że zarabiając dajmy na to 2-3 tysiące na rękę nie wytrzyma finansowo asortymentów z górnej półki - a takie ma chciejstwo.klocilbym sie. W naszym kraju poprostu ludzie sa biedniejsi i zmusza ich to do oszczednosci
niestety w Polsce nie ma wypracowanych standardow fachowca i za niektore roboty mozesz zaplacic dwa razy wiecej a zrobione bedizesz mial tak samo albo i gorzej. A jezeli chodzi o kombinezon to fachowiec, ktory nie dba o swoj wizerunek i chodzi w brudnych lachach to sam sobie szkodzi. I to nie jest jakas tam mentalna zawisc tylko naturalny odruch socjologiczny, ze "fLachowiec brudas" nie jest wart tego co "monter w czysciutkim kombinezonie"Po drugie - także mentalnie - wielu jest zwykłych zawistników. Nie przejdzie im zwyczajnie przez gardło, aby zgodzić się zapłacić człowiekowi w brudnym kombinezonie za robotę, często dobrze zrobioną - równowartość 2-3 miesięcznych pensji (w przypadku jakiegoś remontu) czy 4-5 letnich za budowę domu. Niestety w Polsce fachowca w kombinezonie traktuje się nadal obscenicznie i z pewną wyższością.
moze i troche na wyrost ale napewno jest to jakis argument za tym, zeby czesc prac zrobic samemu lub zaplacic grosze ziutkowi spod nocnego niz nie miec lazienki wykonczonej - jednak niektorzy wola miec krzywo polozoine plytki w lazience niz nie miec jej wogole. Znam osoby, ktore naprawde nie maja wyboru i musza wszystko robic sami chociaz nie maja o tym zielonego pojecia - ale wierz mi ze sa szczesliwe z tego, ze maja chociaz 30-40 m poddasza i maja gdzie zamieszkac z rodzina."Wyjeżdżają" zaraz z kontrargumentacją w stylu, "Panie ale ja mam studia, pracuję w amerykańskiej firmie i zarabiam miesięcznie tylko 2-3 tysiące, a pan za zrobienie łazienki, chce 3 tysiące za 10 dni?".
Sam osobiście wielokrotnie z czymś takim się zetknąłem.
Konkludując; jeśli dobrze wszystko zaplanujesz, przygotujesz środki i do tego będziesz sztywno trzymał się własnych planów, to być może nie będziesz miał z budową większych problemów. Nawet finansowych - bo każdy przewidujący inwestor powinien mieć przygotowane środki awaryjne.
Więc gadanie o ubóstwie jest trochę na wyrost.
- Andrzej Wilhelmi
- Superużytkownik

- Posty: 2154
- Rejestracja: 22 lis 2005, 22:08
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
-
Picadoor
Nikt ci nie narzuca. Tylko zacznij budowę mając dajmy na to własnych 80 tysiaków , a nie 30 tylko dlatego, że już nie możesz znieść warunków. Chodzi tu wyłącznie o jakiś plan, cierpliwość i rozsądek. A nie o improwizację, nierozsądną spontaniczność czy wręcz rezygnację.Ja niestety niezarabiam kokosow ale cale zycie nie bede mieszkal w dzielonym wynajmowanym mieszkaniu z zona i dzieckiem w jednym pokoju
Na czym opierasz ten osąd? Na cenach usług? Własnej ocenie? Własnych wymaganiach?niestety w Polsce nie ma wypracowanych standardow fachowca i za niektore roboty mozesz zaplacic dwa razy wiecej a zrobione bedizesz mial tak samo albo i gorzej....
A referncje? Dlaczego nikt do jasnej anielki nie sprawdza tak fachowca? Nie chce się, szkoda zachodu?
Hmmm jeśli tak twierdzisz, że nie ma stadardów, to może zacznij je tworzyć, narzekać każdy może. Bo Polak słynie z wiecznego narzekania - tu dla jasności jestem z krwi i kości Polakiem, tylko NIE narzekającym.
I dlatego masz jak masz, więc tym bardziej nie narzekaj.moze i troche na wyrost ale napewno jest to jakis argument za tym, zeby czesc prac zrobic samemu lub zaplacic grosze ziutkowi spod nocnego niz nie miec lazienki wykonczonej
Nawet nie próbowałem czegoś innego sugerować. I tu zgadzam się całkowicie. Znam to z autopsji.ale wierz mi ze sa szczesliwe z tego, ze maja chociaz 30-40 m poddasza i maja gdzie zamieszkac z rodzina.
W brudnym nie jest tym samym co w ufajdanym, zgodzisz się? Jak fachowiec ma czysty kombinezon, to albo nic nie robi, albo dopiero zaczyna. A tak poważnie - to pojęcie było skrótem myślowych, fachowiec jest bardziej robotnikiem fizycznym niż pracownikiem w garniturze (przynajmniej ten od wykończeniówki). Mówiąc " w brudnym kombinezonie" miałem na myśli fachowca w akcji. A nie dyplomowanego inżyniera w labolatorium.A jezeli chodzi o kombinezon to fachowiec, ktory nie dba o swoj wizerunek i chodzi w brudnych lachach to sam sobie szkodzi.
Noo, jeśli się NIE pobrudzi, to brawo - tylko murując, kładąc kafle czy szpachlując jak to zrobić?
Andrzej Wilhelmi napisał:
Godząc się dobrowolnie na taki stan rzeczy, właśnie tym bardziej należy przemyśleć i zaplanować, a NIE narzekać....Prawda jest jedna: jak nie masz kasy robisz sam.
P.S.
Byłem, byłem wiele lat temu w podobnej sytuacji. Odebrałem mieszkanie w stanie surowym (wcale nie za darmo jakby co - bo aby je odebrać musiałem wyłożyć równowartość swoich dwuletnich dochodów i także musiałem brać kredyt). Nie mając już kasy, na nic - wyjechałem do RFN. Pozostawiłem rodzinę, pojechałem w ciemno. Wróciłem po pół roku i ......doszedłem do wniosku, że muszę sam. Tylko był mały problemik - nic nie umiałem, nic nie wiedziałem. A na dodatek nie było tylu materiałów jak dzisiaj. To co było pilne musiałem niestety zlecić. Fachowców jak na lekarstwo. Brało się kogokolwiek, kto coś potrafił. I wziąłem. Za robótkę trwającą 3 godziny ( słownie : trzy godziny) zaśpiewali 4 tysiące złotych ( zapytaj starszych ile to było w 1980 roku) Spieprzyli co mogli i nie mogłeś się poskarżyć, bo już nikt by nie przyszedł. Zagryzłem wargi i poprawiałem po fachowcach. Wtedy zauważyłem, że nieźle mi poszło, więc zakasałem rękawy i całą resztę już sam. Tylko, że mając ograniczone fundusze i możliwości WSZYSTKO zaplanowałem, a potem bez żadnych odstępstw zrobiłem. Bo plan zakładał zarówno poziom moich umiejętności, możliwości finansowe i napływ gotówki w czasie. Szykowałem swoje mieszkanie przez 7 miesięcy. Warto było.
Dzisiaj z perspektywy wiem, że zchrzaniłem sporo. Ale NIGDY na NIC nie narzekałem.
Bo to były moje świadome wybory. Koniec, kropka.
