Dom przedwojenny piętrowy, na każdym piętrze 3 pokoje, kuchnia, łazienka. Ściany grube 40-50cm z cegły zwykłej + jakiejś żużlowej, nieogrzewany był przez prawie 10lat. Budynek podpiwniczony, piwnica nie ogrzewana. Podłoga parteru na wysokości ok.1.5m od poziomu gruntu. Na zewnątrz z takim wypustem (cokolikiem wymurowane) na wysokości podłogi wydaje się.
Założyłem nowe okna [oczywiście jak najcieplejsze i najszczelniejsze
Ściany zachodnia i wschodnia (bo problem ich dotyczy) zimna przy mrozach - dotykając zmarznąć można. Na termometrze skierowanym blisko tych miejsc temp.15-16°C a w dalszej części pokoju ok.20
Rycie w ścianach i sufitach w obecnym stanie po remoncie to samobójstwo. Rekuperator rewelacja ale w obecnej chwili muszę zastosować jakieś najprostsze rozwiązania.
Myślę nad wejściem pod grzejnikiem od strony podłogi z piwnicy (są po 2 w pokojach) z doprowadzeniem świeżego powietrza z zewnątrz czerpanego. Wyryję dziurę w podłodze, rurę fi 50 wstawię ale nie jestem pewien czy do każdego pokoju takie powietrze dotrze i czy wystarczy na pokoje 22mkw. Rury rozprowadziłbym pod podłogą pod piwnicą. To takie rozwiązanie chyba najprostsze w tej chwili. I druga sprawa to ocieplenie tych 2-óch ścian na początek. Tylko nie wiem jakiej grubości styropianem. Może ktoś to przeczyta i coś doradzi. Czy takie rozwiązania pomogą? Może samo doprowadzenie powietrza już coś pomoże. Ale czy to da efekt? Czy grzejnik będzie zasysał to powietrze i dotrze tam gdzie trzeba? Proszę o jakies sugestie. Niedługo wiosna i muszę coś z problemem zrobić. Pozdrawiam.

