Witam,
Mieszkam w domu szkieletowym, czyli tzw "kanadyjczyku" z lat 80-tych. Domki te produkowane były w Polsce we wczesnych latach 80-tych w Mikołajkach na Mazurach. Ściany i sufit są zrobione ze szkieletu drewnianego, który wypełniony jest trzciną. Poniżej wrzucam kilka zdjęć.
Dach również jest z trzciny - dwie maty trzcinowe, między którymi jest jakieś 10 cm pustki powietrznej. Do dolnej maty trzcinowej "doczepiony" jest tynk. Wydaje się to niewiarygodne, że to wszystko jeszcze stoi i się nie zawaliło, ale domek ma się dobrze i stoi już 40 lat i sądzę że postoi co najmniej jeszcze 2-gie tle lat, bo drewno jest zdrowe i nic się z nim nie dzieje.
Ale do rzeczy - mam pytanie odnośnie ocieplenia sufitu - chciałbym ocieplić go wełną mineralną, ale nie wiem ile tej wełny dać. Wełnę chciałbym położyć na poddaszu na macie trzcinowej (na jednym ze zdjęć jest widok poddasza). Chodzi o to by nie przedobrzyć i nie dać tej wełny za dużo tzn. żeby punkt rosy nie był przesunięty za bardzo w głąb tej wełny i by mogła ona w miarę swobodnie odparowywać. Tak jak pisałem wyżej, patrząc od dołu sufitu jest jakieś 3 cm tynku, potem jedna mata trzcinowa o grubości 3 cm, pustka powietrzna (jakieś 10 cm) i kolejna mata trzcinowa 3 cm. Potem nie ma już nic. Nie wiem też czy na matę trzcinową powinienem rozłożyć folię paroizolacyjną i dopiero na to wełna mineralna, czy lepiej nie kombinować, żeby wilgoć miała jak się wydostać z trzciny, gdy tam się wykropiła, a nie wyżej w wełnie.