Mam w miarę proste ściany w pokoju o wymiarach 4 / 4,5 / 2,5 m. Po położeniu elektryki okazało się, że kable są bardzo płytko (właściwie na równo ze starym tynkiem). Chciałam na to położyć jakąś szpachlę (czy tynk), na przykład Nidę - polecaną przez teścia, ale podobno lepiej będzie na kołki i klej "wytapetować" pokój płytami g-k.
Moje obawy są następujące:
po pierwsze - zmniejszy się pokój (o ponad 1,5 cm z każdej strony),
po drugie - będzie widać łączenia płyt (nie ma jak wnieść do mieszkania płyt 2,5 metra, muszą być maksymalnie 2-metrowe) i płaskie, gładkie kawałki między widocznymi, brzydkimi łączeniami, jak już się je pomaluje,
po trzecie - nie mam zaufania do płyt gk, mam wrażenie, że będzie je bardzo łatwo uszkodzić (choćby na rogach ścian), a połączenie ścian z sufitem będzie źle wyglądało.
Bardzo proszę o rzetelne odpowiedzi - co lepiej - tynk czy płyty? Jakie są plusy i minusy każdego z nich?