Na począku pragnę poinformować, że nie jestem bodowlańcem ani nie mam wykształcenia budowlanego, więc mogę wypisywać bezkarnie głupoty
, ale decyduję się poruszyć ten wątek, gdyż temat dał mi do myślenia (oczywiście refleksyjnego, bo na budowie jak napisałem wcześniej, trzymam się metod obranych za poprawne)
Mistrzu Janie, to jest bardzo łatwo pojąć. Tak mówi teoria i zalecenia projektantów oraz producentów. Jednak jeśli pomyślimy trochę szczegółowiej to mamy dwie wątpliwości:
1. Jakaż to para z suchego pomieszczenia typu sypialnia lub pokój, będzie wchodzić w tą wełnę w takiej ilości aby nie mogła ulotnić się przez np membranę lub po prostu wyschnąć i ją zawilgocić ? Przecież jak w takim pomieszczeniu postawimy rolkę wełny to sobie może stać 100 lat i wątpię aby zawilgnęła.
2. Jak już rzeczywiście tyle tej pary wydzielamy, to jeśli zatrzyma się na paroizolacji, to pewnie na niej bedzie chciała się skroplić, a tu mamy płytę regipsową, co dalej? Takiej płycie to nie szkodzi ?
Czy przypadkiem więc nie chodzi o to, aby para nie wniknęła w wełnę, po czym przenikając przez nią (w zimie głównie) nie natknęła się na pewnej głębokości na punkt rosy, tam nie skropliła i nie narobiła nam problemów ? Wydaje mi się, że tak. A skoro tak to biorąc pod uwagę grubości warstw o jakich pisałem (20cm + 5cm), położenie folii miedzy zewnętrzną warstwą 20cm i wewnetrzną 5cm nie powinno być szczególnym problemem, gdyż tak płytko raczej punkt rosy się nie ma prawa pojawić. Czy się mylę ?
Docencie, proszę nie zapomnieć powiedzieć o tym Anglikom