Mam mieszkanie po dziadku, które było przerobione 30 lat temu z suszarni na ostatnim piętrze 10 piętrowego bloku z lat 70. Mieszkanie to ma 30 metrów kwadratowych i poza łazienką i małą toaletą (z których każda ma swoją wentylację) pozostała przestrzeń mieszkania (przedpokój, kuchnia, dwa pokoje) jest połączona - nie ma drzwi.
Na tej małej, połączonej przestrzeni znajdują się aż 4 duże kratki wentylacyjne (w całym mieszkaniu w sumie 6). W dodatku, ponieważ mieszkanie jest tak naprawdę na środku, pomiędzy dwiema klatkami bloku, wentylacje te należą do różnych pionów.
Ponieważ wentylacja nie działała prawidłowo (ciąg wsteczny), spółdzielnia mieszkaniowa kazała mi zamontować nawiewniki w oknach i to zrobiłam, natomiast z kratek wentylacyjnych dalej dmucha, zwłaszcza w zimie.
Technicy spółdzielni upierają się nadal, że jest za mały dopływ powietrza do mieszkania i mam zrobić więcej nawiewników, ale mieszkanie jest przez to i tak wyziębione i nie chcę, żeby wiatr hulał tam jeszcze bardziej.
Czy dobrze myślę, że zamiast dodawać nowe wloty powietrza, lepiej będzie ograniczyć ilość wylotów? Zostawiłabym kratkę w kuchni, łazience i WC. W łazience nie ma piecyka gazowego. W kuchni jest kuchenka gazowa. Nawiewniki są zamontowane w trzech oknach i nie ma między nimi a kuchnią drzwi.