Jak wyszła pandemia to coś czułam, że home office potrwa dłużej niż do lata ;/. Zrobiłam ,,korpo kącik" w salonie, a czy jest potrzebne osobne pomieszczenie to już zależy, czy do skupienia potrzebujesz ciszy. Mi nie przeszkadza jak telewizor gada za plecami.
Urządzałam w taki sposób, żeby pracując przez wiele godzin nie czuć się jak w firmie. ,,Biurowy" must have no to tylko jakieś źródło chłodnego światła, bo pobudza i poprawia koncentrację.
Biurko to prosty stół, jasnoszary i z przetarciami, matowy (mąż specjalnie mi odnowił jakiegoś starocia
). Do tego jasnoróżowy fotel Lund od firmy Puszman, taki a'la uszak, bardzo porządnie wykonany i wygodny. Mają dużą paletę materiałów, uparłam się że chcę różowy
Mogę się na nim zwinąć, nie wymieniłabym na inny, chociaż miłośnicy biurowej ergonomii by mnie pewnie zjedli. Jeszcze pluszowy dywanik pod kolor biurka, jak się pracuje na bosaka to na wagę złota.
Reszta no to takie drobnostki - obrazek z kotkiem nad biurkiem, podkładka pod kubek z foką, mini-kaktus którego miałam w prawdziwym biurze. Jak chodzi o kubki na długopisy i jakieś przybory, to nie pamiętam kiedy ostatnio pisałam ręcznie, więc nie potrzebuję tego trzymać na stole. Laptop, kawa i obiad pachnący z kuchni, tak można pracować
serio nie wyobrażam sobie robić korpo wystroju pod prywatnym dachem, już i tak wystarczy że samą pracę pod niego musiałam wpuścić.