A więc od początku Postanowiłem samodzielnie pomalować cały nowy dom (800 m^2 ścian). Ściany wyglądają tak: Porotherm 44, tynk cementowo wapienny, grunt, 2xMegaron Finish, Megaron Super Finish, Śnieżka Grunt.
Na takie podłoże maluję farbami Dekoral i Nobiles.
Co do Gruntu Śnieżki, to dostarczył mi pierwszej zgryzoty, bo jego nakładanie to istny koszmar. Nakładałem wałkiem z krótkim włosem (Dynamic Poly Pro) i ciągle był problem z robiącymi się zaciekami, tzn. "ścieżki" z krawędzi wałka tak szybko zasychały, że nie było czasami szans na ich roztarcie (nie jestem zawodowcem i maluję nie za szybko, ale też nie jakoś strasznie powoli ). W efekcie malowanie gruntem zajęło mi strasznie dużo czasu. Pierwsze co mnie trochę zaniepokoiło z tym gruntem to fakt, że idealnie gładka ściana z gładzią zrobiła się strasznie chropowata. Malowanie farbą szło już lżej, ale kolor ujawnił inny problem, który mnie po prostu dobił - zostają potworne ślady po łączeniach kolejnych pasów malowania. Na wprost ich nie widać (na ścianach), ale pod światło miejscami jest koszmar. Maluję od sufitu pasami po ok. 40 cm - najpierw jadę zygzakiem góra dół, potem w poziomie i na koniec góra-dół. Następny kawałek paska zaczynam z lekkim marginesem i maluję tak samo do podłogi. Najpierw myślałem, że za mocno i za długo wcieram farbę, ale zacząłem malować szybciej i bardziej "na mokro" i efekt jest ten sam.
Co to może być? Coś nie tak z podłożem? (chłonność?). Może wałek źle dobrany? (za krótki włos?). A może to po prostu coś nie gra z moją i tak mizerną techniką malarską
Z góry wielkie dzięki za wszelkie porady dla niedzielnego malarza