Brzęczkowski ma to do siebie, iż czyta "po łebkach". Pisałem wielokrotnie, że ocieplanie od zewnątrz jest pierwszoplanowe, zaś kiedy nie jest możliwe, można ostatecznie zastosować od wewnątrz, ale wyłącznie po analizie c-w. Trzeba wiedzieć, że ocieplanie od środka zawsze prowadzi do zawilgocenia całej niemal grubości przegrody oraz termoizolacji. Odbywa się to ze szkodą, gdyż wilgotny materiał izoluje w dużo mniejszym stopniu niż suchy. Zdarza się, że zastosowanie 20 cm wełny zawilgoconej daje taki sam opór cieplny jak jej grubość 5 cm w stanie powietrzno-suchym. Niewiele pomaga montowanie folii paroizolacyjnych, gdyż nie idzie o dyfuzję pary wodnej, lecz kondensację pary wodnej zawartej w poszczególnych warstwach. Folia jedynie zmniejsza wielkość dyfuzji, ale nie ma nic wspólnego z parą wodną zawartą w przegrodzie. Ta jest i podlega zmianom: od kondensacji zimą po powtórne odparowanie latem.
Można doprowadzić do wyeliminowania kondensacji pary w warstwie termoizolacyjnej, ale na to trzeba zastosować absolutnie szczelną warstwę termoizolacyjną ze wszystkich stron i wysuszoną do minimum termoizolacją tam zamkniętą, np. podciśnieniowe płyty warstwowe (pianka PUR otoczona ze wszystkich stron blachą), ale jeszcze nikt na to nie wpadł, bo problemów do rozwiązania jest nie mało. Stosuje się takie płyty w statkach kosmicznych i częściowo w lotnictwie. Ich ceny zwalają z nóg.
Ma Pan Brzęczkowski więc pole do popisu. Jak utrzymać termoizolację w stanie suchym?
Przypominam, że jakie by nie było, montowanie termoizolacji od środka, zawsze spowoduje ono kondensację w warstwie nośnej przegrody. Zatem, można taką płytę (termos) zastosować i termoizolacja będzie sucha, ale reszta przegrody będzie mokra!
Dlatego Niemcy wymyślili specjalne płyty krzemoorganiczne, które mają wielokrotnie rozwinięte kanaliki kapilar (np. na 1 m2 powierzchni płyty jest ponad 10000 m2 powierzchni kapilarnie czynnej!), dzięki czemu kondensat powstający przy ociepleniu nimi od środka, jest silnie podciągany do wnętrza i tam odparowuje. Opór cieplny zachodzi w wilgotnych warunkach także, ale nie ma wtedy kumulacji wilgoci w przegrodzie. Ot cała tajemnica tego wynalazku. Stosujemy je głównie w obiektach zabytkowych, gdzie nie zależy na stworzeniu obiektu energooszczędnego, ponieważ tym ocieplaniem od środka do tego się nie doprowadzi, a jedynie od zewnątrz. Konserwatorzy zabytków zwykle się nie godzą na ingerencje od zewnątrz i stąd takie rozwiązania - z konieczności.
O roli i skutkach proizolacji (tym razem w stropodachach) ukaże się lada dzień mój artykuł w miesięczniku MATERIAŁY BUDOWLANE NR 6 - zapraszam, a włos się Panu zjeży - zaręczam. Niechaj wreszcie projektanci i wykonawcy przejrzą na oczy i dadzą spokój z folią PE jako antidotum na wilgoć!
Gdyby nasz klimat był taki jak we Francji czy Hiszpanii, można bezkarnie ocieplać od środka, gdyż ilość dni z temperaturą powodującą kondensację pary wodnej jest tam taka w ciągu całego roku, jak w Polsce w ciągu miesiąca. O tym trzeba pamiętać Panie Brzęczkowski i nie powielać jak papuga tamtych rozwiązań!
Do tego trza mieć jakieś wykształcenie, o co Pana pytałem (dla formalności).
Jeszcze jedna sprawa. Ocieplając od środka (za wyjątkiem wspomnianych płyt krzemianowych) materiałem lekkim, tracimy bezpowrotnie ogromną zaletę przegród: akumulacyjność ciepła! Ocieplając od zewnątrz, zawsze zdolności kumulacyjne mamy!
Nie będę pisał elaboratu, żeby uzmysłowić TB co to daje, bo zaraz napisze o regulacji grzejników i moim zacofaniu naukowym, co mnie zawsze rozśmiesza do łez.
Skoro Pan Brzęczkowski tak ochoczo fruwa po internecie, odsyłam do świeżej pracy naukowej z wynikami badań na temat zbawiennego wpływu właśnie akumulacji ciepła w domach ocieplanych od zewnątrz:
nauka-polska.pl/dhtml/raporty/praceBadawcze?rtype=opis&objectId=47426&lang=pl
Szczerze mówiąc, to bardzo współczuję Brzęczkowskiemu, iż chwyta się najtrudniejszej dziedziny budownictwa jaką jest FIZYKA BUDOWLI, nie mając ku temu żadnych ale to żadnych podstaw. Panie Brzęczkiowski, żeby cokolwiek rozumieć z fizyki budowli, trzeba mieć matematykę wyższą i fizykę w małym palcu. Zagadnienia cieplno-wilgotnościowe w budownictwie są tak skomplikowane, że tylko kilkanaście osób w Polsce porusza się po tych obszarach. I tak jest w każdym kraju! Pan zaś, żegluje z wielką swobodą ferując opinie i doradzając na lewo i prawo - nie mając wykształcenia wyższego. Nie zazdroszczę tym, którzy dali się nabrać na Pana porady. Jakie ma Pan prawo doradzać? Proszę odpowiedzieć!
Kierowca, który jeździ 20 lat zawodowo ma podstawy by konstruować auta? Nie.
Aptekarz sprzedający leki nawet 50 lat, stanie się automatycznie chirurgiem? Nie.
Podobnie, Pan sprzedając pompy, rekuperatory, rury i inne podobne urządzenia, ma prawo doradzać w kwestiach projektowania czy energetyki? Nie.
Pozdrawiam,
Jerzy Zembrowski