W przyszłym tygodniu mają zostać przeprowadzone odwierty w celu potwierdzenia podejrzenia, że ziemia pod fundamentami i/lub głębiej może być "rozrzedzona" przez co budynek nierównomiernie osiada. Jeżeli ta teaz się potwierdzi rzeczywisty okaże się najczarniejszy scenariusz jakiego nie chciałem dopuścić do świadomości -
nakaz rozbiórki domu do końca przyszłego roku, a do końca tego opuszczenie budynku.
Nasuwa się zatem pytanie gdzie na tym świecie jest sprawiedliwość. Na dom pracować trzeba było przez 15 lat + 10 lat od kiedy mieszkamy i wykańczaliśmy go. Bogu dzięki, że odwlekliśmy tynkowanie z zewnątrz, bo poszłoby w błoto 28tys zł.
Wszystkie pieniądze zawsze kładło się w dom. To co udało się zaoszczędzić starczy maksymalnie na kupno niewielkiej działki i wykonanie fundamentów.
Skąd wziąc pieniądze na nowy dom?
Skąd wziąc siłe do życia?
Po co żyć?
Jak żyć?
Gdzie żyć?
Z rodziną pójść pod most?
Zamykam temat.
Dziękuje wszystkim, którzy starali się na tym
forum mi pomóc. Dzisiaj niestety taka dramatyczna wiadomość. Pozostaje sobię tłumaczyć, że skoro tu na ziemi życie jest takie beznadziejne to tam... będzie nam lepiej.