Witam,
Zanim kupiłem czesć domu w ktorym aktualnie mieszkam zatrudniłem rzeczoznawce. wyraznie w protokole zaznaczył ze nie widac wilgoci w piwnicy wiec nie wskazane jest robienie zewnetrznej izolacji fundamentow i scian.
po uwaznych ogledzinach czesci piwnicy sasiada widze ze jest to cos od czego chyba zaczne...
dom z połowy lat 30'tych posadowiony jest na terenie gliniastym. polowa domu podpiwniczona. mur gruby na 2 cegly - brak izolacji. piwnica 2m z czego ok40cm wystaje ponad grunt. woda nie stała w piwnicy nigdy w ostatnich 20 latach (tak deklaruje sasiad). więc chyba nie ma problemu wody gruntowej tylko podciaganie kapilarne (ale znam sie na tym jak na japonskim teatrze kabuki wiec moze to wlasnie woda gruntowa...). z jednej strony domu jest tyle wilgoci że wychodzi na ścianach (no i w domu spod podłogi) grzyb - cos na kształt rozlazłej huby.
jedna sprawa to izolacja. stad pytanie numer 1. jaką byście wykonali izolację na ścianach/fundamentach w takim przypadku?
dodatkowo martwie sie o same sciany. w jakims artykule czytam cyt "...w wilgotnych murach zachodzą procesy chemiczne obniżające wytrzymałość ścian..." w piwnicy jak wsadze palec miedzy cegly wszedzie mam sypki piasek (moge go bez przeszkod wygrzebac) a nie twarda zaprawa. dodatkowo w najbardziej wilgotnym miejscu wytropilem ze dwie cegly w ktorych moge palcem jak w sprochnialym drewnie wygrzebac dziure.
stad pytanie drugie: czy juz powinienem sie martwić o wytrzymalosc scian? (i jak ja zbadac) czy moze za kolejne 20 lat?
dziekuje za odpowiedzi,
tj