Nie tak dawno całkiem temu miałem okazję obserwować pomiary impedancji (albo rezystancji - w zależności od użytego miernika) pętli zwarcia, jakie co kilka lat (dokładnie chyba co 5 lat) każda spółdzielnia w Polsce jest zobowiązana wykonać u lokatorów mieszkań.
Przyszedł sobie taki chłopek, włożył wtyczkę do losowo wybranego gniazdka w kuchni i w łazience, niby coś zmierzył, odebrał podpis lokatora i poszedł sobie. No i dobrze, bo po co miałby dłużej zawracać lokatorom czas i głowę...
Ja się nie wtrącałem, bo nic mi nie było do tego. To jego praca, którą musi odwalić i chce to zrobić jak najszybciej.
Jednak już po wyjściu pstryczka-elektyczka delikatnie (by się specjalnie nie stawiać w pozycji jakiegoś specjalisty) zwróciłem uwagę domownikom, co było w tych pomiarach nie tak.
Ano po pierwsze, pomiary pętli zwracia wykonuje się z dwóch powodów (pomijam pomiar pętli zwarcia w celu badania uziomów odgromowych) - jeden to, aby stwierdzić, że zainstalowane zabezpieczenie zadziała, czyli odłączy zasilanie w przepisowym czasie, czyli odpowiednio szybko, w przypadku zwarcia prądowego (pomiędzy zaciskami L i N). Wtedy nie tyle grozi człowiekowi porażenie prądem, co powstanie łuku i w skrajnych przypadkach wystąpienie pożaru.
Po drugie, co jest istotniejsze, ma za zadanie wykazać, że zainstalowane odpowiednie zabezpieczenie zadziała również odpowiednio szybko w przypadku porażenia człowieka prądem - a to dzieje się w zasadzie jedynie wówczas, gdy poprzez ciało człowieka "doziemiamy fazę" poprzez kontakt z nią. Poza bezpośrednim dotknięciem przewodu fazowego (warunkiem musi być brak skutecznej izolacji np. przy stopach czy drugiej "doziemionej" ręce) sytuacja taka najczęściej może miec miejsce w wilgotnym pomieszczeniu, jak kuchnia, łazienka, gdy czlowiek chodzi na boso albo w spoconej skarpetce, i jednocześnie przy dotykaniu metalowej obudowy lodówki, pralki, zmywarki, pieca elektycznego, na którą to obudowę nastąpiło pełne albo cześciowe (pośrednie, np. przez np. opór grzałki) przebicie.
Przy tej drugiej ochronie nieocenionym jest zabezpieczenie różnicowo-prądowe. Wówczas do dokonania dobrych pomiarów należy stosować odpowiednie (czyli droższe) mierniki.... ale zostawmy to. Elektryk, który przybył na opisane tu pomiary miał zwykły miernik, jak na pstryczka-elektryczka przystało.
Jaką więc fuchę odpieprzył ów pstryczek-elektryczek, wspomniany na początku mego wpisu?
1. Nawet nie spojrzał, jakie zastosowano w mieszkaniu zabezpieczenie. Nie interesowało go to. Oczywiście, można przyjąć, że jeśli wynik pomiaru był na tyle zadowalający, to każdy, nawet najmocniejszy dostępny w handlu bezpiecznik czy wyłącznik nadmiarowy poprawnie zadziała. Można też założyć, że w typowym mieszkaniu nie montuje się zabezpieczeń większych od 16-20 czy 25 A. Życie pokazuje jednak, że ludzie potrafią czynić cuda. Ileż to razy sam widziałem zadrutowane bezpieczniki, a nawet obejścia liczników bez żadnych zabezpieczeń....
2. Mierząc losowo wybrane gniazdko, elektryczek mierzył samo gniazdko. A co z metalową obudową lodówki, pralki, zmywarki, pieca? To go w ogóle nie interesowało.
Co jest ważniejsze albo z czym człowiek ma codziennie wielokrotny kontakt - z jakimść gniazdkiem w kuchni czy łazience, czy może właśnie z wyżej wymienionymi urządzeniami, które nieraz kilka razy na dzień dotyka?
Nie wiem, czy ów elektryk znał się, czy nie - w sumie nie ma to w tych rozważaniach znaczenia. Nie mi podważać jego kompetencji. Obsługa miernika jest banalnie prosta, więc równie dobrze ktoś mu mógł pokazać, gdzie nacisnąć zaledwie jeden przycisk do pomiaru.
Pisząc ten post, chcę zwrócić uwagę, że spotkacie w życiu wielu elektryków, o których powiedzenie partacz jest jak najbardziej na miejscu.
Odsyłam do programu "Usterka" , który pokazuje niedostatki pracy naszych rodzimych specjalistów. "Niektórzy dobrze wiedzą, że najgorszą rzeczą, którą można zrobić, kiedy coś się zepsuje, to wezwać fachowca." - podają autorzy programu. Ja tę tezę potwierdzam własnym doświadczeniem życiowym - nie tyle z pozycji dojnego klienta ale przede wszystkim z punktu widzenia znającego się akurat na tej materii co nieco.