Witam serdecznie.
W moim mieszkaniu pojawił się problem z akustyką, a mianowicie ze ścianą oddzielającą moje mieszkanie od mieszkania sąsiada.
Ściana ta zbudowana jest głównie z bloczków silikatowych akustycznych 18cm, z fragmentem żelbetu.
Ściana ta biegnie przez całe moje mieszkanie (około 9m długości) - rzut obu mieszkań w załączniku, na czerwono zaznaczona feralna ściana.
Ogólnie problem wygląda tak, że z mieszkania sąsiada słychać różne dźwięki, np:
- załączanie i sterowanie płytą indukcyjną
- mieszkanie herbaty/kawy w szklance
- rozmowy
- zamykanie otwieranie szafke
- przekładanie naczyń
- itp
Jako że cały czas mam rękojmię od dewelopera, zgłosiłem problem ale oczywiście trwało to 3 miesiące zanim poczyniono jakiekolwiek prace - zmusiłem dewelopera do wykonania badań akustycznych tej przegrody.
Wynik badania - póki co "słowny" (czekam na pismo z raportem, pewnie chwile to potrwa) jest taki, że przekroczenia normy są jedynie na łączeniach żelbetu z bloczkami akustycznymi, a poza tym cała przegroda spełnia wymagania normy.
Nie chce mi się w to wierzyć - w łazience gdy zbliżę ucho kilka cm do ściany jestem w stanie zrozumieć każde słowo wypowiadane przez mieszkańców - nie krzyki, rozmowy normalnym lub lekko podniesionym głosem.
Dodatkowo zastanawia mnie jeszcze jedna sprawa, otóż przy badaniu akustycznym, podczas emisji dźwięku w łazience i pomiarze jego natężenia w mieszkaniu sąsiada, cała ściana drżała, czuć było ewidentne wibracje, tak jakby ściana była zrobiona z bardzo lekkiego materiału.
Obawiam się czy wyniki pomiarów nie zostały "przekłamane" na korzyść dewelopera, ponieważ to na jego koszt wynajmowana była firma do pomiarów.
Bardzo proszę o fachową opinię w tym temacie.
Pozdrawiam
[/img]