Witam!
Zatrudniłem "fachowców", którym zleciłem wyrównanie ścian. Nie chciałem skuwać tynków i tyle wiedziałem w tym temacie. Pozwoliłem i zrobić gładzie, gdyż myślałem, że tu nałożą więcej tu mniej i będzie w miarę równo. Nie wyjaśnili mi, że to bez sensu bo gładzi kładzie się nie więcej niż powiedzmy 3mm i efekt jest zerowy, gdyż nie dość, że wszędzie nałożyli taką samą warstwę tej gładzi to jeszcze zeszlifowali ją tak, że oprócz większych nierówności, pod słońce widać wiele mniejszych... Pożegnałem ich więc, niestety trochę za późno bo zdążyli więcej rzeczy spier.... no ale nieważne, podzwoniłem po znajomych z myślą, że wiedzą, że ktoś jest prawdziwym fachowcem i ponaprawia błędy partaczy. Przyszedł gość i powiedział, że zaszpachluje te nierówności. Zagruntował ściany, na których tamci położyli gładź gipsar(później dowiedziałem się, że ta gładź jest najlepsza... ale dla tych co nie chcą się narobić przy szlifowaniu;)) i dosłownie po skończeniu gruntowania zabrał się za rozrabianie Nidy finisz i szpachlowanie(?). Czy ma to jakiś sens? I czy grunt nie musi jakiś czas schnąć? I czy w ogóle można zagruntować gładź i kłaść na nią znowu jakiś gips szpachlowy czy co to ta nida jest?
Już sam nie wiem co z tym zrobić... czas się kończy a do ścian nawet nie dopasuje się listwy przypodłogowej(chyba, że plastikową, którą się ułoży w kształcie fali:)) Dlatego chciałem Was zapytać co o tym sądzicie, czy szukać znowu kolejnego człowieka czy może ten wie co robi?...
Pozdrawiam!