Re: Wykończenie małej łazienki. Krok po kroku?
autor: Picadoor » 25 maja 2012, 23:29
Witam
Ha, ha, ha fajna dyskusja. Jedna kobieta-handlowiec, druga kobieta-handlowiec, trzecia kobieta - mówi o sobie glazurnik, ale w mojej ocenie handlowiec. Bo z maniakalnym uporem polecająca jedyny materiał na świecie. Gdzieś pomiędzy nimi wtrąca coś sensownego fachowiec-glazurnik, a pytający nie zna do dzisiaj konkretnej odpowiedzi. Czy zwróciliście uwagę? Zadał je 12 grudnia ubiegłego roku!
I nie zna podpowiedzi, a przecież prosił. Brawo.
Drogie panie. Obecne fabryki produkujące ceramikę zatrudniają sztaby fachowców - takich jak panie - po to tylko, aby WYCISNĄĆ wszystkie soki z naiwnych klientów (inwestorzy i ....niestety glazurnicy).
To, co obecnie prezentują to szczyt indolencji połączony z cwaniactwem i pazernością.
Już dawno temu technologie pozwalały na produkcję asortymentu z naprawdę subtelnymi różnicami w odcieniach czy formacie. To, co obecnie jest uprawiane to BARDZO wolna i nieludzka amerykanka.
Po 6 kalibracji w jednym formacie (w przysłowiowej - przepraszam - pale się nie mieści), kompletna ignorancja i indolencja zmieniających się jak rękawiczki sprzedawców, handlowców wszelkiej maści, którzy mają w głębokim poważaniu wyjaśnianie, udzielanie rzetelnej informacji czy doradztwo. Ponieważ właściciele firm producenckich i handlowych zalepione mają oczy wskaźnikami zysku, więc działają aby "Polska nie zginęła". Produkty z zagranicy to podrzędni producenci - bo ma być jak najtaniej. Po prostu horror.
Jeszcze 10 lat temu można było kupić i kłaść kafle z zawiązanymi oczyma. Hiszpańskie słynęły z niezwykłej dokładności - formatu i faktury. Włoskie były badziewne, polskie opoczańskie były naprawdę świetnej jakości. Raczkowały dopiero wytwórnie z Tubądzina - ale też miewały udane.
Nigdy, przenigdy w swojej 38 letniej karierze NIE MUSIAŁEM przeglądać płytek!!!!! NIGDY nie trafiłem - a położyłem już parę hektarów - nie trafiłem na spartolone partie!!!!!
Jeszcze 10 lat temu. Przecież było już naprawdę z czego wybierać.
No i teraz sedno. Bzdury wygadują panie, że sprawdzenie uchroni od frustracji. BZDURY!!! Na resorach!!!!.
Wystarczy zacząć robotę na niezbyt peryferyjnej budowie, gdzie płytki przyjeżdżają ze składu oddalonego o 10-15 km. Kierowca żąda wprost aby expresem rozładować, śpieszy się. Przecież transport jest gratis, więc łaska. Rozładowujesz 20 - 30 minutek, pot cieknie nawet przy 20 st. mrozie. Potem 2 palety poprzeglądasz sobie (oczywiście za friko) przez najbliższą godzinkę. Teraz zaczynają się schody, kto, kiedy jak ma to dostarczyć, gdy partia jest sknocona. Tracisz kolejne godziny, koszty telefonu i niemożliwości prowadzenia roboty. Inwestor ma swoje zajęcia, swoje racje, jeśli chcesz zarabiać - tobie zostaje albo załadować własny samochód, jeśli masz busa, albo musisz wynająć. Załadować, pojechać do hurtu, tam uśmiechając się czekasz cierpliwie godzinę, może więcej, bo ruch, zanim ustalą, sprawdzą, załadują i....BYĆ MOŻE sami przywiozą. Co rzadko bywa, musisz już sam się z tym bujać.
Konkludując dzień, dwa, a może nawet trzy masz w plecy! A kiedy zechcesz obarczyć tą "fuchą" (nadzorem i sprawdzeniem płytek) swojego inwestora, to śmiało szukaj drugiego, u tego nie zarobisz.
No i dalej biedny człowiek nie dowie się co powinien zrobić. Może już uciekł? Pochlastał się, gdy zobaczył co zrobił? A może zrobił sobie transoperację ze wstydu? Na pewno coś, tylko tutaj się nie dowiedział, brawo!
pozdro
picadoor