Ja niestety niezarabiam kokosow ale cale zycie nie bede mieszkal w dzielonym wynajmowanym mieszkaniu z zona i dzieckiem w jednym pokoju
Nikt ci nie narzuca. Tylko zacznij budowę mając dajmy na to własnych 80 tysiaków , a nie 30 tylko dlatego, że już nie możesz znieść warunków. Chodzi tu wyłącznie o jakiś plan, cierpliwość i rozsądek. A nie o improwizację, nierozsądną spontaniczność czy wręcz rezygnację.
niestety w Polsce nie ma wypracowanych standardow fachowca i za niektore roboty mozesz zaplacic dwa razy wiecej a zrobione bedizesz mial tak samo albo i gorzej....
Na czym opierasz ten osąd? Na cenach usług? Własnej ocenie? Własnych wymaganiach?
A referncje? Dlaczego nikt do jasnej anielki nie sprawdza tak fachowca? Nie chce się, szkoda zachodu?
Hmmm jeśli tak twierdzisz, że nie ma stadardów, to może zacznij je tworzyć, narzekać każdy może. Bo Polak słynie z wiecznego narzekania - tu dla jasności jestem z krwi i kości Polakiem, tylko NIE narzekającym.
moze i troche na wyrost ale napewno jest to jakis argument za tym, zeby czesc prac zrobic samemu lub zaplacic grosze ziutkowi spod nocnego niz nie miec lazienki wykonczonej
I dlatego masz jak masz, więc tym bardziej nie narzekaj.
ale wierz mi ze sa szczesliwe z tego, ze maja chociaz 30-40 m poddasza i maja gdzie zamieszkac z rodzina.
Nawet nie próbowałem czegoś innego sugerować. I tu zgadzam się całkowicie. Znam to z autopsji.
A jezeli chodzi o kombinezon to fachowiec, ktory nie dba o swoj wizerunek i chodzi w brudnych lachach to sam sobie szkodzi.
W brudnym nie jest tym samym co w ufajdanym, zgodzisz się? Jak fachowiec ma czysty kombinezon, to albo nic nie robi, albo dopiero zaczyna. A tak poważnie - to pojęcie było skrótem myślowych, fachowiec jest bardziej robotnikiem fizycznym niż pracownikiem w garniturze (przynajmniej ten od wykończeniówki). Mówiąc " w brudnym kombinezonie" miałem na myśli fachowca w akcji. A nie dyplomowanego inżyniera w labolatorium.
Noo, jeśli się NIE pobrudzi, to brawo - tylko murując, kładąc kafle czy szpachlując jak to zrobić?
Andrzej Wilhelmi napisał:
...Prawda jest jedna: jak nie masz kasy robisz sam.
Godząc się dobrowolnie na taki stan rzeczy, właśnie tym bardziej należy przemyśleć i zaplanować, a NIE narzekać.
P.S.
Byłem, byłem wiele lat temu w podobnej sytuacji. Odebrałem
mieszkanie w stanie surowym (wcale nie za darmo jakby co - bo aby je odebrać musiałem wyłożyć równowartość swoich dwuletnich dochodów i także musiałem brać kredyt). Nie mając już kasy, na nic - wyjechałem do RFN. Pozostawiłem rodzinę, pojechałem w ciemno. Wróciłem po pół roku i ......doszedłem do wniosku, że muszę sam. Tylko był mały problemik - nic nie umiałem, nic nie wiedziałem. A na dodatek nie było tylu materiałów jak dzisiaj. To co było pilne musiałem niestety zlecić. Fachowców jak na lekarstwo. Brało się kogokolwiek, kto coś potrafił. I wziąłem. Za robótkę trwającą 3 godziny ( słownie : trzy godziny) zaśpiewali 4 tysiące złotych ( zapytaj starszych ile to było w 1980 roku) Spieprzyli co mogli i nie mogłeś się poskarżyć, bo już nikt by nie przyszedł. Zagryzłem wargi i poprawiałem po fachowcach. Wtedy zauważyłem, że nieźle mi poszło, więc zakasałem rękawy i całą resztę już sam. Tylko, że mając ograniczone fundusze i możliwości WSZYSTKO zaplanowałem, a potem bez żadnych odstępstw zrobiłem. Bo plan zakładał zarówno poziom moich umiejętności, możliwości finansowe i napływ gotówki w czasie. Szykowałem swoje mieszkanie przez 7 miesięcy. Warto było.
Dzisiaj z perspektywy wiem, że zchrzaniłem sporo. Ale NIGDY na NIC nie narzekałem.
Bo to były moje świadome wybory. Koniec, kropka.