Witam,
to moja pierwsza wiadomość na tym forum i niestety spowodowana jest nieznajomością w temacie i prośbą o POMOC!!!
Od 3-4 dni jest włączone w domu ogrzewanie. Wszystko działało elegancko aż do wczoraj.
W łazience mam zainstalowane ogrzewanie podłogowe (rurki - czy jak to nazwać, w każdym razie nie elektryczne maty) i dodatkowo kaloryfer - żeberka.
I okazało się po południu, że strzeliły 3 kafle... I najlepsze w tym to, że nie są to kafle z podłogi, tylko kafle na ścianie - te, które stykają się z pogłogą...
Jeden strzelił nawet tak mocno, że zrobiła się mała dziura - na 2 innych pojawiły się małe rysy/pęknięcia.
Ogrzewanie było włączone na 5 (maks na kurku) - podłoga była przyjemnie ciepła. Wnioskuję, że pęknięcie mogło byś skutkiem rozgrzania się kafli ściennych i różnicy temperatur - na dole, gdzie się stykały z podłogą były ciepłe a na górze chłodne od ściany. Dobrze wnioskuję?
Dodatkowo okazało się, że chyba dałem d... maksymalnie (albo "fachowiec" który mi to robił) bo nie pamiętam, czy ten klej był do ogrzewania podłogowego. (to był jakiś Atlas, z tych lepszych - ok. 45 za worek ale za cholerę nie pamiętam).
I teraz mam do Was pytanie - czy to oznacza koniec ogrzewania podłogowego ustawionego na maks? Czy może włączyć na 2(tak zrobiłem wczoraj) zostawić podłogę ledwo letnią i przegrzać łazienkę? Bo podejrzewam (na 99%) że nie było to zrobione i moje włączenie ogrzewania jest pierwszym uruchomieniem systemu grzewczego w domu... Jest nadzieja, że oprócz tych 3 kafli nie będę musiał zmieniać całej podłogi/ścian?
proszę o nie za mocne wyśmianie się, jeśli dałem ciała lub nazwałem coś nie tak jak powinno - mam słabe pojęcie o budowlance.
Podpowiedzcie/poradźcie.
DZIĘKI!