Re: przebudowa instalacji gazowej w lokalu mieszkalnym
autor: pieregierulka » 10 lut 2012, 16:58
Sprawa wygląda następująco:
Eksperci od wycieków gazowych, którzy rutynowo sprawdzają szczelność instalacji gazowych, orzekli jakieś półtora roku temu, że w moim mieszkaniu, w przedpokoju, na łączeniu stalowych rur gazowych (oj, nie powinno się tak robić!, kto to panu tak zrobił!) jest nieszczelność. Stosownym protokołem zobligowany zostałem do usunięcia nieszczelności, bowiem zagrażała ona mnie, mojej rodzinie i moim sąsiadom.
Próbowałem więc na początku, dowiedzieć się, jak wygląda cała procedura usunięcia tej usterki. Nie pamiętam czego się dowiedziałem, ale pewnie droga ta była wyboista i uciążliwa, fakt, że trwało to około 1,5 roku, a ja się za to nie zabrałem. Gaz było czuć, ale do wszystkiego się można przyzwyczaić. Pewnego dnia u sąsiada zjawił się fachowiec od rur gazowych, więc go zagadałem i się umówiłem. Był rozrywany, więc trwało dwa miesiące zanim się za robotę zabrał. Wymienił feralny odcinek rury na miedziany a przy okazji stwierdził, że pozostałe odcinki też należy wymienić, gdyż lutowane były na tzw. miękki lut. Nie oponowałem, więc przystąpił do tej dodatkowej roboty. Na początku wymieniał kwotę około 700 800 zł za całość, teraz okazało się, że jest to dużo więcej. Przyglądałem się z zaciekawieniem robocie, szczególnie gdy zabrał się za misterne kruszenie plastikowej plomby licznikowej. Jakoś dał radę, później założył na to identyczną plastikową, przeźroczystą nakładkę, po czym wyglądała, jakby nikt jej nie ruszał. Co fachowiec, to fachowiec. Po skończonej robocie i niezbędnych wynikłych z sytuacji targach, zapłaciłem mu 1100 zł. Nie zostawił żadnej faktury, nie dał żadnej gwarancji, łączenie przy samym liczniku (kolanko stalowe z miedzią) zrobił na pakuły. Nie zamurował otworów w stropach i ścianach, mówiąc, że to nie do niego należy. Na moje nalegania, kupił piankę, za którą dodatkowo mu zapłaciłem, popsikał pianką w otwory i poszedł. Tyle go widziałem.
Teraz, po tym wszystkim (w trakcie roboty byłem mocno zaziębiony i zajęty raczej własnym organizmem, więc zależało mi, aby sprawę z rurą zamknąć jak najprędzej), zastanawiam się, jak powinna taka usługa i wymiana rury wyglądać, aby wszystko było zgodnie z przepisami?
Czy faktycznie, jak podkreślał fachowiec, zapłaciłbym duuużo więcej (za plomby, projekt instalacji gazowej, itd), za co nie zapłaciłem, bo pan fachowiec wiedział, jak robić, żeby było dobrze. No tak, ale miałbym gwarancję, spałbym spokojniej, że znów coś mi się nie rozszczelni i jakby co, fachowiec to poprawi.
Nie mam do dziś odpowiedzi na te pytania, bo przecież nie pójdę do Gazowni się zapytać, bo ukarają mnie (jak przestrzegał fachowiec) za samowolkę i za naruszenie plomb (a kto i jak udowodni, że były naruszone, jeśli są całe i zdrowe?).
Może ktoś bardziej biegły w temacie potrafi właściwie zinterpretować całą historię wymiany rury i podać wersję: jak to powinno wyglądać zgodnie z przepisami? Inaczej, tacy fachowcy dalej będą się panoszyć, straszyć klientów, wywijać się od odpowiedzialności i płacenia podatków.