Okolo pol roku temu uporalem sie z wilgocia w domu z lat 40-tych.
Sciany juz ladnie obeschly, tak naprawde to nie wiem czy w 100%, ale na oko laika sa suche, wywiercilem nawet kilka otworow zeby zobaczyc czy w srodku jest tak samo i to co wyszlo z dziury w/g mnie jest suche.
Slyszalem ze jak sciany byly juz zawilgocone, a byly dosc mocno, to nawet po odnowieniu (tak jak w moim przypadku) izolacji pionowej po upzednim odslonieciu scian piwnic nie ma sie 100% pewnosci ze usunieto 100% przyczyn zawilgocenia. Zakładając taki scenariusz wzialem sie za remont wewnatrz. Skulem odparzone tynki i do wysokosci mniej wiecej 60cm skulem zaprawe tynkarska do golej cegly. I teraz pytanie czym to teraz uzupelnic?
Slyszalem o tynkach renowanychnych na sciany ktore byly juz zawigocone, ale nie wiem jak sie nazywaja takie preparaty a doradca w Castoramie czy Obi nie potrafil doradzic.
Co mam tam polozyc zwykla zaprawe tynkarska, tynk maszynowy ... czy te tajemnicze tynki renowacyjne. Nie chce klasc na to gladzi gipsowej poniewaz gips jest bardzo higroskopijny i ponoc nie mozna go urzywac gdy sciana jest choc troche wilgotna bo zaraz pojawi sie grzyb.
Co robic ... ?