Od jakiegoś czasu próbuję uzyskać pozwolenie na budowę na terenie gdzie nie ma planu zagospodarowania. Urząd gminy oczywiście swoje i że za 3 lata może będzie plan. Więc takie rozwiązania odpada.
Pomyślałem o działce siedliskowej ale okazało się że muszę mieć o wiele więcej gruntu. Więc z tego rozwiązania zrezygnowalem.
Uzgodniłem z wujkiem, obecnym właścicielem ziemi, że to on będzie się starała o pozwolenie. Jest rolnikiem, opłaca KRUS więc powinien uzyskać pozwolenie. Jeśli już uzyska pozwolenie to rozpocznie budowę do fundamentów i dopiero wtedy przepisze na mnie ziemię lub na swoją siostrę, a moją matkę tak aby uniknąć płacenia podatku. Oczywiście ja nie zgłoszę wątpliwości co do projektu i będę kontynuował budowę.
Czy takie rozwiązanie jest odpowiednie i będę mógł w ten sposób wybudować własny domek??
Dodam że działka jest zaraz za domem wujka (ok 200 metrów), a problemem jest mała rzeczka, która oddziela działkę od wioski. Na dodatek plan zrobiony przez gminę obejmuje ziemię do rzeczki, która jest podtapiana przy powodziach 1997 i 2009 na wysokość 50cm. Natomiast ziemia za rzeczką, czyli moja działka nie jest podtapiana ale gmina uznała to za teren który był podtopiony w 1997r. Aby wyszło na moje, uzyskałem decyzje dwóch urzędów 1 Gospodarki Wodnej 2 Melioracji itd i obydwa nie mają informacji o tym żeby teren był podtopiony w 1997r.
A może znacie inne rozwiązania. O łapówkach nie ma mowy. Nie dam zarobić tym palantom.