Witam!
mam do rozwiązania następujący dylemat: w moim domu (z lat 70-tych bez większych modyfikacji czyli cegła + tynk; brak ocieplenia, stropodach z pustką powietrzną i drewniane okna - ale jeszcze nie tragiczne, otwarty układ CO z pompą) w jednym pokoju (15 metrów kwadratowych) na piętrze w zimie temperatura nie przekracza 17 - 18 stopni, pomimo że zamontowany tam grzejnik żeliwny jest bardzo gorący. W pozostałych pomieszczeniach nie ma tego problemu i jest kilka stopni więcej. Zapewne przyczyną takiego schładzania powietrza w tym pokoju są stare okna i pzrede wszystkim brak ocieplenia ściany, ponieważ przy niej jest najzimniej - temperatura koło niej może spaść nawet do 15 stopni. Sprawę rozwiązałaby więc modernizacja budynku (ocieplenie i nowe okna), ale w najbliższym czasie takiej inwestycji nie mogę wziąć pod uwagę – tak więc zostają mi doraźne metody. Pomyślałem więc o zwiększeniu mocy grzejnika w tym pokoju. Co prawda obecnie zamontowany tam grzejnik żeliwny jest całkiem duży (ma 20 żeberek) i wydaje mi się że grzeje całkiem dobrze, bo jak już wspomniałem jest więcej niż gorący, tym bardziej że w reszcie domu przy podobnych grzejnikach jest ciepło, ale skoro w tym pokoju ciepło najwyraźniej jest wypromieniowywane na zewnątrz przez tą ścianę to chyba jest to jakieś wyjście. Myślę że zwiększenie mocy grzejnika w tym pokoju mogę osiągnąć dwoma sposobami: 1) wymiana obecnego żeliwnego na mocniejszy; 2) dodanie jeszcze jednego grzejnika i zamontowanie go na tej zimnej ścianie. I tu pojawiają się pytania: czy nie będzie tak, że przy wyborze pierwszej opcji koło nowego, mocniejszego grzejnika będzie upał, a od tej nieszczęsnej ściany i tak będzie biło zimno, co spowoduje zapewne podniesienie temperatury w całym pokoju, ale nie równomiernie? Z tego powodu może lepiej by było przyjąć drugie rozwiązanie, czyli zamontować na tej zimnej ścianie drugi grzejnik, dzięki czemu ciepło byłoby rozprowadzane bardziej równomiernie? Proszę o radę