Przestroga dla remontujących
Nająłem, znajdując w internecie, "fachowców" do dokończenia remontu łazienki. Jak zrozumiałem z rozmowy, byli to ojciec i syn. Tylu błędów, ile popełnili przy montażu muszli klozetowej nie potrafiłem sobie wcześniej wyobrazić, a cały czas narzekali na błedy poprzedników. Pozostałe prace wykonali dobrze. Przy muszli pracował głównie młodszy. Ale po kolei ....
Prosiłem, między innymi, o zabudowanie rury odpływowej i zamocowanie muszli klozetowej.
Błędy:
1. Nie sprawdzono jak wysoka może być zabudowa - konstrukcja muszli nie dawała wiele możliwości. Zabudowa była przygotowana za wysoka, na szczęście przed przyklejeniem płytek, na chwilę trzeba było przystawić muszlę (żeby sprawdzić dostęp do ujęcia wody) i okazało się, że nie ma takiej możliwości, bo zabudowa już jest zawysoka ! - efek to demontaż i obniżanie (a w kafelkach na ścianie zostały otwory po dyblach mocujących obudowę - ostatecznie dało się je zasłonić listwą maskującą).
2. Zabudowa była szersza niżby mogła być, co spowodowało potrzebę odsunięcia muszli dalej od ściany, a w konsekwencji trzeba było wymienić wężyk doprowadzający wodę na dłuższy.
3. Źle wymierzone (zapewne nie mierzone) położenie rury odpływowej w zabudowie - trzeba było docinać już przyklejone płytki, bo nie dało się podłączyć muszli.
4. Nie wiem jak oznaczono punkty przykręcenia muszli do podłogi, bo na oko widziałem że coś jest nie tak, ale dałem wiarę fachowcą, że jest dobrze. Odległości otworów od zabudowy były różne ! W efekcie był problem z dokręceniem muszli do podłogi, bo otwory nie pasowały i "fchowcy" wkręcili śruby pod kątem - jedną w przód, drugą w tył. Spowodowało to, pomijając fatalny wygląd sterczącej ukośnie i do końca nie dokęconej śruby, lekkie odsunięcie muszli od zabudowy i gorsze uszczelnienie odpływu.
5. Sygnalizowałem, że muszla ma lekko kołyskowaty spód, bo kiwała się wzdłużnie. "Fachowcy" twierdzili, że to wina źle ułożonych płytek na podłodze, ale wg mnie nie jest to prawdą, bo tylko przód i tył wystawały nieznacznie na sąsiednie płytki, a kołysała się jakby była podparta na środku. W czasie osadzania nic nie podłożono aby unimożliwić ruchy, jedynie podklejono muszlę silikonem - jakby to miało ją ustabilizować.
6. Próba szczelności polegała jedynie na trzykrotnym spuszczeniu wody bez "obciążenia" muszli, w efekcie rano, gdy z niej korzystałem, zobaczyłem ogromny wyciek !
7. Bliższe oględziny przyłącza pozwoliły stwierdzić, że muszla nie wchodzi centralnie w rurę, tylko w górnej jej części, a w efekcie, w dolnej jest praktycznie niedoszczelniona, bo uszczelka gumowa ledwie dotyka rury. Wystarsczyło usiąść na muszli, aby nastąpilo rozszczelnienie i wyciek.
Próbowałem dodzwonic się do "fachowców". Udało mi się dopiero po kilku godzinach. Odebrał starszy. Był bardzo ździwiony, że jest wyciek. Zgodził się przyjechać oglądnąć i poprawić "jak tylko wróci syn z narzędziami". Jeszcze kilka razy w ciągu dnia dzwoniłem do niego i stale odsuwał termin przyjścia. Późnym wieczorem odebrał syn i stwierdził, że "musiałem skakać po muszl"i i "po co pchałem tam palce", że "on sprawdził i było szczelne", że "nie zamierza przyjść", że" mam sobie zadzwonić po hydraulików, bo on jest flizairzem i to nie jego problem".
Twierdzę, że przyczyną nieszczelności są błędy "fachowego fliziarza".
Po tym jak odmówił usuniecia usterki, powiedziałem, że jego partactwo opiszę w internecie i zakończyłem rozmowę, bo nie było już o czym rozmawiać, skoro uparcie nie przyjmował do wiadomości co zrobił źle.
Po chwili oddzwonił, i infantylnie stwierdził, że jak opiszę go w internecie, to on opowie o mnie na osiedlu. Ciekawe co chce opowiadać (przypuszczam, że będzie coś zmyślał, żeby ratować swoje cztery litery), bo u mnie można oglądnąć jego "fachowość".
Ogłasza się w internecie, nazwiska nie podaje tylko imię Rafał i nr telefonu 886-994-876. Starszy ma na imie Zdzisław. Widać, że dyryguje młodszy.
EDIT.
"Fachowcy" są z Krakowa (Kraków).