Wietrzenie, od tego trzeba zacząć - tak, ale to punkt pierwszy, pomocniczy, doraźnie pomagający, tak należy to rozumieć.
Uszczelki trzeba wyciąć, tak - w oknach z PCV najlepiej
20-30cm w ościeżnicy, na górze
i 2 x po 10-15cm w skrzydle na górze w odległości kilku cm od narożników.
Coś takiego - schemat:
________________________ 20-30cm_________________________
__10-15cm______________________________________10-15cm___
Trzeba o problemie, poważnym pismem, powiadomić spółdzielnię, a ta powinna powołać komisję, zadaniem której byłoby odnalezienie i zlikwidowanie problemu.
Brak dobrej wentylacji, źródłem której często jest brak nawiewu, choćby w postaci przerw w uszczelkach, jest istotnym ogniwem sprzyjającym powstawaniu takich historii jak opisywana. Jednak samo uruchomienie wentylacji, tak czy owak konieczne, choroby nie wyleczy.
Sedenem jest więc odnalezienie przyczyny.
Ważna może okazać się też informacja, czy podobne zjawiska występują w innych mieszkaniach, taki wywiad należałoby przeprowadzić.
Należałoby pomyśleć o odkrywkach, paneli - gdzieś w rogu za szafą, o odkrywkach za wanną... To może nagle coś rozjaśnić. Może się np. okazać, że
mieszkanie było zalane i pod panelami jest to czego szukamy, to tylko przypuszczenie.
Lata 70-te, hmm. W tym czasie pod wylewki kładziono płyty pilśniowe miękkie, z nich może też cuchnąć, właśnie gdyby np. zostały zalane... Trzeba więc dostać się gdzieś pod wylewkę i włożyć tam nos.
Przydałaby się wizyta mykologa, oni specjalizują się tym, to są lekarze od tych spraw.
To są ścieżki, które mogą doprowadzić do znalezienia odpowiedzi, trzeba z uporem po nich chodzić, szukać nowych, dociekać, pytać, pukać. Celowo powtórzyłem kilka wątków za tomo209, z uznaniem czytałem Jego wpisy.
Szanse rozwiązania problemu oceniam jako duże.