Jak kupowaliśmy działkę w styczniu 2007 wszystko było ok. Za płotem w przydomowym ogrodzie stały dwa wraki samochodów osobowych (magazyn części zamiennych). Zanim kupiliśmy działkę pytałem sąsiadki (moja koleżanka z ławy szkolnej) o ich działalnośc bo wiem, że mają zarejestrowany warsztat samochodowy - w garażu przy domu mieszkalnym nie z mojej strony ale przy drugiej granicy. Powiedziała mi, że warsztat nie przynosi dochodu (zostali na etapie fiata 125 i poloneza) a maż pojechał "na zachód" zarobic trochę kasy i że spokojnie mogę kupowac tę działkę bo z ich strony "nic mi nie grozi".
W lipcu 2008 jak byliśmy na etapie stanu surowego zamkniętego moi sąsiedzi podnajęli działkę na autohandel. Nie wiem co mam z tym zrobic gdyż jest to totalna katastrofa w odległości ok 0,5 m od płotu soi zazwyczaj 6-7 samochodów dostawczych i zawsze tyłem. Chciałem z sąsiadami wspólnym kosztem postawic płot betonowe, najpierw się zgodzili a później stwierdzili, że nie mają pieniędzy, prosiłem żeby chociaż ustawili te samochody przodem do mnie ale na to nie zgadza się właściciel autohandlu. Nie wiem co robic, nie chcę "iśc na noże" raz, że to koleżanka z ławy szkolnej a dwa mam kota, który chadza własnymi ścieżkami i do nich też pewnie zachodzi a ludzie z zemsty mogą i zwierzakowi krzywdę zrobic.
Pomóżcie proszę bo naprawdę nie wiem co robic, wprowadziliśmy się w czerwcu i białej gorączki dostaję jak np. w niedzielę usiądziemy na tarasie a za płotem przyjdą klienci i po kolei odpalają i gazują samochody, że nie wspomnę o wentylacji mechanicznej z GWC i rekuperatorem a czerpnia 5m od autokomisu.
Sąsiedzi oczywiście twierdzą, że to nie jest autohandel a tylko samochody do naprawy w warsztacie ale na prośbę o przestawienie przodem do mnie powiedzieli, że nie mogą i nie potrafili tego logicznie wytłumaczyc.
Co robic?