Czarne wykwity między ścianą a posadzką po położeniu gładzi
: 11 kwie 2018, 20:54
Witam,
Po położeniu gładzi przez ekipę remontową na posadzce oraz ścianie pojawiły
się niepokojące wykwity, problem wystąpił w jednym pomieszczeniu na poddaszu (bądź tylko tam udało mi się zauważyć) w pozostałych pomieszczeniach są już panele.
Dodam, że gładź kładziona była jednocześnie w całym domu (parter i piętro) w połowie marca. Ekipa zdemontowała grzejniki, położyła gładź w całym domu kończąc w piątek i na weekend pojechali do domów zostawiając remontowany dom szczelnie zamknięty.
Gdy przyjechałam w sobotę po ścianach i oknach zaciekała woda, było bardzo wilgotno, wręcz mokro. Pojawiła mi się lampka ostrzegawcza, zapytałam kierownika czy tak powinno to przebiegać, zapewnił, że właśnie tak powinno być.
Po tygodniu na posadzce widoczne były pojedyncze wykwity, które trochę zbagatelizowaliśmy, problem zauważony został po uprzątnięciu i zagruntowaniu podłogi (przygotowanie do kładzenia wykładziny).
Ekipa zakończyła pracę na kładzeniu gładzi i umywa ręce.
Sądząc, że to grzyb (pachnie pieczarkami) zastosowałam preparat anty-grzyb dwukrotnie, zgodnie z instrukcją, natomiast plamy nie znikają. Da się je usunąć mechanicznie - skrobiąc, natomiast ciemny nalot jest również w dylatacji między posadzką a ścianą w piance izolacyjnej. Boję się, że nie uda mi się usunąć wszystkich zarodków i grzyb na nowo się rozprzestrzeni.
Proszę o poradę czy jest to poważny problem i jak się tego pozbyć. Czy wina leży po stronie wykonawcy?
Po położeniu gładzi przez ekipę remontową na posadzce oraz ścianie pojawiły
się niepokojące wykwity, problem wystąpił w jednym pomieszczeniu na poddaszu (bądź tylko tam udało mi się zauważyć) w pozostałych pomieszczeniach są już panele.
Dodam, że gładź kładziona była jednocześnie w całym domu (parter i piętro) w połowie marca. Ekipa zdemontowała grzejniki, położyła gładź w całym domu kończąc w piątek i na weekend pojechali do domów zostawiając remontowany dom szczelnie zamknięty.
Gdy przyjechałam w sobotę po ścianach i oknach zaciekała woda, było bardzo wilgotno, wręcz mokro. Pojawiła mi się lampka ostrzegawcza, zapytałam kierownika czy tak powinno to przebiegać, zapewnił, że właśnie tak powinno być.
Po tygodniu na posadzce widoczne były pojedyncze wykwity, które trochę zbagatelizowaliśmy, problem zauważony został po uprzątnięciu i zagruntowaniu podłogi (przygotowanie do kładzenia wykładziny).
Ekipa zakończyła pracę na kładzeniu gładzi i umywa ręce.
Sądząc, że to grzyb (pachnie pieczarkami) zastosowałam preparat anty-grzyb dwukrotnie, zgodnie z instrukcją, natomiast plamy nie znikają. Da się je usunąć mechanicznie - skrobiąc, natomiast ciemny nalot jest również w dylatacji między posadzką a ścianą w piance izolacyjnej. Boję się, że nie uda mi się usunąć wszystkich zarodków i grzyb na nowo się rozprzestrzeni.
Proszę o poradę czy jest to poważny problem i jak się tego pozbyć. Czy wina leży po stronie wykonawcy?