Moderator: Redakcja e-dach.pl
Czytam, czytam i czytam i oczom nie wierzę. To jakaś paranoja? Wirtualny świat?
Wielu z was ma dużo racji - swoich, rzecz jasna. Wielu z Was - Panowie - z całą pewnością potrafi to zorganizować do perfekcji i tak zrobić. Jestem przekonany, że wielu z Was ma tyle talentu i doświadczenia, że to potrafi. Tylko po jaką cholerę? Czy to są jakieś igrzyska? Przypinają medale do piersi? Czy przez to te dachy będą bezobsługowe? A może komisja galaktyczna wręcza jakiegoś Nobla? Jeśli nie, to po co? To jakiś nonsens.
Przez wiele lat wykonywałem roboty wnętrzarskie. Jestem z pokolenia socrealizmu i od "maleńkości" jak mawiał Pawlak w "Samych swoich" - byłem przyzwyczajany do ponad noramtywnego tempa. Szybko, szybciej i najszybciej. Ponoć byłem dobry - to opinia moich klientów - więc nie było mowy o fuszerce. Aż pewnego razu (1980) zapragnąłem zachodu.
Wyjechałem do RFN, z pracą nie było najmniejszego kłopotu. Oczywiście wówczas na czarno.
Krótko po zatrudnieniu mój niemiecki majster poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu i z rozbawioną miną rzekł; "ty dobrze pracujesz, ale za szybko". Zbaraniałem. On widząc moją głupawą zapewne minę, zaczyna mi tłumaczyć, na przykładzie najprostszym z możliwych - na pieczeniu chleba; "piekarz może upiec chleb w 10 minut, w 15 albo w 20 ale najsmaczniejszy jest, gdy upiecze go w 16 minut." Zdałem sobie w jednym momencie sprawę, o co w tym wszystkim chodzi! Że do wykonania czegokolwiek - najlepiej, jak tylko można, to poza niezbędnymi narzędziami potrzebny jest OPTYMALNY czas. Taki, który umożliwi przeciętnemu (średnio uzdolnionemu pracownikowi) gwarantowane wykonanie swej pracy w możliwie najlepszym wydaniu, w założeniu, że człowiek ma 1 głowę, 2 ręce, 2 nogi, musi zjeść, odpocząć i spać. Że się męczy, ma ograniczone możliwości fizyczne i miewa czasem gówniany dzień. Tam nikt nigdy - przynajmniej wówczas - przepraszam za wyrażenie - tak kretyńsko się nie spieszył. A zbudowali jedną z najlepszych gospodarek na świecie.
Więc po powrocie do ojczyzny miałem już jasno określone priorytety. I okazało się, że można było i u nas. Uzgadniałem przecież każdorazowo cenę z klientem, a zatem uwzględniałem wszystkie czynniki, łącznie z tempem, które gwarantowało bardzo wysoką jakość przy optymalnym czasie wykonania. Poza tym zaspakajało moje oczekiwania finansowe.
Przez długie lata działałem na takiej zasadzie i naprawdę nie obawiałem sie dziwnej konkurencji. Dziwnej, bo co rusz to ktoś wymyślał terminy prosto z kosmosu, a tymczasem myślący klient nie wierzył w te bajdurzenia i wielokrotnie przedkładał wysoką jakość usługi nad skróceniem o kilka czy kilkanaście dni terminu wykonania. I wygrywał na tym. Wiedział, że jak zejdę z budowy, to nie ma absolutnie niczego do dokończenia czy poprawienia, jest ład i porządek. I to sobie cenili. Bo moją maksymą było "Najlepiej i tak szybko, aby to Najlepiej było wszędzie". Niestety mój kręgosłup nie wytrzymał więcej tej jakby nie było ciężkiej roboty i parę lat temu zaprzestałem wykonawstwa. Teraz pracuję w handlu.
Chcę przez to powiedzieć, że rywalizacja w którymś momencie weszła w fazę kompletnej .....debilizacji. Niestety. Przykłady: widziałem jak robili na moim osiedlu w 2 dużych marketach remont kapitalny. Takie pawilony z płyt warstwowych, popularne niemce. Po dwóch latach sypie sie tam wszystko co może, popękane kafle na posadzkach, rozpadające się sufity podwieszane, odłażąca farba. Hipermarkety wybudowano raptem 6-5 lat temu i co? Ano przejdźcie się, rozpada się dosłownie wszystko co może. Ostatnio widziałem na najnowszym lukratywnym osiedlu jak wyglądają ulice i chodniki z kostki układanej......we wrześniu. Jak po wojnie. To horror.
Widziałem też wielokrotnie jak zasuwali ludzie w niedziele i po nocach żeby dotrzymać wymyślone z sufitu terminy. A i to było mało, wszak człowiek nie maszyna.
Całe szczęście, że klienci powoli, ale jednak zaczynają sobie cenić jakość. A gadanie o rekordach, superterminach i podobnym temu wariactwu zaczyna przemijać. Bo liczy się JAK to zrobiłeś, a nie ile narobiłeś w jakim czasie. Szczerze mówiąc nie rozumiem całej tak pojętej nowoczesności, pędu i pośpiechu.
Popatrzcie na Wiedeń, Pragę, tego nikt nawet nie próbował budować na tempa i jakie piękne budowle wzniesiono. Czy nasze dzieła będą tak podziwiane i tak trwałe? Wątpię.
pozdrawiam
PS. kiedyś ktoś mi opowiadał takiego bzdeta, że aż go tu przytoczę. Mianowicie przekonywał mnie gość, że w domku o podstawie 12x15, w którym zaplanowano w 3 duże łazienki, 2 WC, w jadalni i w całej piwnicy (siłownia, sauna, pralnia, korytarze)
kładł w 6 ludzi zaledwie przez tydzień kafle i to wszędzie czyli podłogi i ściany. Z białym montażem. Razem coś koło 250 mkwa różnych kafli z wykończeniem. Ot gieroj, nie?
marasjask pisze:...pracowalem prawie 7 lat w stanach...
marasjask pisze: ... najwazniejsze jest to,ze obie strony czyli zleceniodawca i ja jako wykonawca sa zadowolone ...
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 15 gości