Dom mam jeszcze niezamieszkany. Ciąglę coś w nim jeszcze robię i wprowadzenie się doń na stałe ciągle się opóźnia (żona chce przyjśc na gotowe, a nie na pobojowisko).
Mam kocioł gazowy, który kilka razy w zimie używałem ale przeważnie jest wyłączony.
Mam ogromny kominek. Na prawdę ogromny. Najprościej opisać go ceną. Kosztował 5400 zł. (mowa o samej komorze spalania, a nie o obudowie kominka i robociźnie z jego montażem związaną). Dobrze rozgrzany potrafi po pół godzinie nagrzać cały dom o powierzchni 182m2 (kubatury nie pamiętam). Z kominka mam rozprowadzenie ciepłego powietrza. Lecz nie jest to typowe DGP. Okazało się, że jedno przekucie ściany i jeden krótki kanał wystarczy, by ciepło nawet w sposób grawitacyjny (choć wentylator też posiadam) rozeszło się na całe górne piętro poprzez szeroki holl ze schodami.
Do tej pory, najczęściej właśnie tym kominkiem ogrzewałem dom, w czasie, gdy w zimie w nim pracowałem. Często spalałem różne odpady - mój kominek wszystko przyjmie. Ale gdy zamieszkam, nie planuję go w ten sposób eksploatować. Po wyczyszczeniu komina, które po takiej eksploatacji stało sie niezbędne, będzie palone w nim wyłącznie dobre, liściaste drewno, i to od czasu do czasu.
W tym roku zamontowałem drugie solary. Mają wspomagać ogrzewanie salonu, w wydzielonym specjalnie do tego celu obwodzie ogrzewania podłogowego. To, co grzeję na dole bardzo ładnie unosi się na piętro. W zasadzie wystarczy dobrze nagrzać na dole, by na górze też było ciepło. Przestrzenie mam w większości otwarte. Tam, gdzie nie trzeba drzwi, nie montuję ich. Dodatkowy obieg powietrza po całym domu wymusza rekuperacja.
We wszystkich trzech łazienkach - poza tradycyjnymi kaloryferami, występującymi również w całym domu - założyłem pod kafelkami elektryczne maty grzewcze. Kilka razy do tej pory je załączałem, choćby celem testowania, a czasami dogrzania domu, gdy mi jaja marzły podczas sikania.
Deweloper zamontował mi w kaloryferach łazienkowych grzałki. Nie wiem, czy to będę używał ale nie likwiduję ich. Niech sobie będą. Z założenia miało to czynić z kaloryfera suszarkę w okresie letnim. Musiałem jedynie wykonać nowe gniazdka specjalnie do tych grzałek, bo deweloper zrobił wszystko byle jak. Do grzałek wydzieliłem oddzielne obwody elektryczne. W ogóle wyznaję zasadę, by każdy siłowy odbiornik w domu miał swój własny przewód (obwód) z odrębnym zabezpieczeniem w rozdzielni. Tylko małe odbiorniki moga iść na jednym przewodzie, jak to deweloprzey czynią, że np. całe światło na piętrze to jeden bezpiecznik.
Ciepłą wodę mam z solarów. Pobór obecnie mam niewielki ale już widzę, że w okresie od wiosny do jesieni całkowicie mi słoneczne grzanie w 99% powinno wystarczyć. Niemniej myślę o dogrzewaniu bojlera źródłem alternatywnym, np. grzałką, albo, jak teraz mam to zamontowane - kotłem gazowym.
Problemem często jest zbyt wysoka temperatura w wymienniku. Kilkukrotne poparzyłem się przez to. Tam, gdzie nie miałem baterii z termostatem, musiałem zamontować mieszacze termostatyczne zewnętrzne (na dopływie do baterii). Pralkę też zasilam cieplą wodą z takiego mieszacza, ustawionego na 40 stopnii. Dzięki temu grzalka w pralce chyba nigdy nie będzie się załączała, gdyż w większośc rzeczy pierze się w 30-40 stopniach. Natomiast nie ograniczam temperatury wody doprowadzonej do zmywarki. Tam niech się gotuje. Słońce to darmowa energia. Po co ma grzałka w zmywarce pracować, kiedy może sobie odpocząć?
Przede wszystkim dom ociepliłem, jak tylko mogłem. Te okna, które są na parterze, a nie ma potrzeby nigdy ich otwierania, ociepliłem poprzez... dosztukowanie drugiego bezskrzydłowego okna - sama rama z trzema szybami. Łącznie mam więc w tych miejscach aż 5 szyb. Dotyczy to strony północnej, gdzie słońce prawie nigdy nie zagląda. Od strony nasłonecznionej nie warto czynić takich kombinacji. Południowe okna mają łapać słońce i nie muszą mieć wysokiej klasy termoizolacji.
Oczywiście założyłem zewnętrzne rolety. Nie starczyło pieniędzy na wszystkie okna ale to się z czasem uzupełni - także na okna dachowe. Zasłonięcie okien dachowych przydaje się w... lecie. Zmniejsza koszty chłodzenia.
Wnętrze ociepliłem płytami EurothaneG, małej grubości, bo 2cm pianki PUR czy PIR (nie wiem, czym to się różni) i podwójnej paroizolacji z aluminium, a miejscami jeszcze folia w płynie, jako trzecia paroizolacja. W niektórych "zimnych" miejscach dołożyłem do tego jeszcze 3 cm styroduru (styropianu ekstrudowanego).
Wszystkie dziury w kominach oraz w mikrowentylacji okiennej (którą zafundował mi durny deweloper) pozatykałem. ....no, nie do końca jeszcze, bo wiele z tych kanałów kominowych nadal wykorzystuję do przeciągania w pionie różnych instalacji. Poza przewodami teleinformatycznymi i prądowymi, idą tamtędy rury od rekuperacji.
W ogrodzie mozolnie kopię sobie dół na żwirowe GWC ale planuję dokopać się z tym dopiero w przyszłym roku. Mam zapasową czerpnię powietrza w ścianie domu.
W jednym z pokojów na parterze oraz w korytarzu położyłem elektryczne kable grzewcze. Po prostu, kupiłem kiedyś okazyjnie na wyprzedarzy kilka rolek mat pod panele z MDF (mają one mniejszą moc od zwykłych kabli pod np. kafelki), bodajże po 20-30 złotych za rolkę 6 metrów bieżących (czyli 3m kwadratowe). Nic, tylko trzeba było brać, bo dawali jak za darmo. Potem na siłę je ułożyłem. Zawsze kiedyś mogę je włączyć.
Mam - jak widać - przez to dywersyfikację różnych rodzajów źrodeł ciepła. Do wyboru, do koloru.
W sypialni, nad łożem małżeńskim, zamontowałem panel nad podczerwień o wym. 60x120cm (mocy teraz nie pamiętam, chyba z 600W) . Żona zawsze mi narzeka, że nikt, czy nic jej w nocy nie grzeje
Mam jeszcze jeden panel na podczerwień o mocy 1kW. Ten czeka na wykorzystanie.
Jak już pisałem, wszędzie dałem oświetlenie LED. Dużo tego LED, z którego oszczędnośc wprawdzie istnieje ale jest dyskusyjna.
Za to sprzęty wybierałem starannie. Mówi się, że lodówka, choć w skali dnia pobiera bardzo mało, to pracując niemal ciągle, w skali roku zjada najwięcej prądu ze wszystkich domowych odbiorników. Lodówkę więc warto dobrze wybrać, a nie zawsze ta mała gabarytowo musi być oszczędniejsza od tej dużej. Ja mam dużą, dwudrzwiową lodówkę.
Teraz na tapecie mam zbudowanie fotowoltaiki. Normalnie bym się z tym nie spieszył. Chodzi o finanse. Ustawa OZE zmusiła mnie do stanięcia na głowie i wykombinowania w pośpiechu kwoty 12 tys. zł. Udało się bez pomocy kredytu bankowego. Według planu, już październiku mam dokonać zakupu paneli PV.
Ciężko to wszystko idzie ale idzie. Nie narzekam, że coś się nie opłaca. Wolę mieć czegoś nadmiar, niż brak.
Starośc się zbliża, a emerytury będą głodowe. Moim ideałem jest, by chociaż dom był niskokosztowy, a może nawet coś na siebie zarobił.
Ps. Poprawiałem literówki, stąd ten komunikat o licznych zmianach.