Też mnie to dopadło... To nie było moje pierwsze malowanie - kilka biur, dwa mieszkania po kilka razy i nigdy nic nie śmierdziało. Teraz jest lekki smrodek - żona mówi że przesadzam, ale ja wyraźnie czuje kocie sz...ch! Spać teraz nie mogę, bo nie rozumiem co zrobiłem źle... Kolejność prac:
1. rycie ściany pod nowe kable (+odkurzanie),
2. gips,
3. nacinanie ubytków w innych miejscach i gipsowanie (użyłem "starej" końcówki szpachli, "starej", czyli około rok w zamknięciu - wyglądała normalnie i nie śmierdziała, ale może...)
3. po wyschnięciu gipsu na kablach, jeszcze raz gips w to miejsce (tym razem nowy)
4. zacieranie (i odkurzanie ścian)
5. grunt - śnieżka (lateksowa emulsja podkładowa)
6. sufit na biało nubliesem (tytanowa biel - przy okazji odradzam ze względu na kiepską wydajność)
7. ściany duluxem (kolor: "pokój księżniczki")
Zaraz po zagruntowaniu zaczęło dziwnie śmierdzieć, więc trzy dni pokój się wietrzył. Myślałem że tak ma być... Po malowaniu duluxem smród jest wyraźnie mniejszy, ale wg mnie dalej jest. Grunt sam w sobie na pewno nie śmierdział. Mam kilka teorii:
1. stare wałki - leżały rok czy dwa w piwnicy, może coś im się porobiło...
2. grunt wszedł w reakcje ze starą farbą (też dulux) albo starą szpachlą (pocieszam sie że nie było jej dużo i może wywietrzeje...),
3. reakcja gruntu ze szpachlą w ogóle
4. gruntowanie w złych warunkach atmosferycznych - zaczęło akurat lać dość mocno i było czuć wilgoć, a po zamknięciu okna jeszcze gorzej
Jakieś pomysły? Ja mam ochotę udusić faceta, który mi w sklepie ten grunt doradził kiedy już miałem w łapie inny (najtańszy, profi-grunt czy coś podobnego), ale to raczej smrodu nie usunie
W planie mam malowanie pozostałych pomieszczeń i boję się powtórki... Pytajcie o szczegóły, przyznam się do każdego błędu, tylko niech mnie ktoś naprowadzi na to gdzie go właściwie popełniłem...