Witam,
A wiec sprawa wyglada tak. Mam sufit (zelbet) - ogolnie rowny ale popekany. Do tego te pekniecia poprazedni wlasciciel zaszpachlowal jakims badziewiem ktorego nie idzie dotrzec (nie mam pojecia kuzwa czym). I zrobil to beznadziejnie... A wiec coby nie klasc gladzi na calosc (bo nie mam w tym wprawy) wymyslilem regipsy. Z tym ze sufitu nie mam potrzeby obnizac. Wiec, czy widzicie cos przeciwko takiemu rozwiazaniu:
Regipsy zamontowac bezposrednio do sufitu bez stelaza. Widze to tak: regips nawiercam w paru miejscach (nie wiem, z 10 na plyte?) malym wiertlem na grubosc wkreta/sruby. Przykladam do syfitu i odznaczam gdzie wiercic. Wierce w suficie pod kolki/dyble. Przykrecam plyte. Jakies przeciwskazania?
Wydaje mi sie ze bedzie prosciej niz robic stelaz. Ponadto rozwiazuje mi to tez problem z wypelnieniem wolnej przestrzeni miedzy sufitem a regipsem (nie potrzebuje ocieplac ale nie chce miec pudla rezonansowego nad glowa). Do tego moge bezproblemowo rozprowadzic sobie kable pod kino domowe i zintegrowac oswietlenie (tasmy led w niskich profilach).
Co sadzicie? Dobrze kombinuje? Nie spadnie mi to na leb ktoregos pieknego dnia ?