Co sadzicie dodatkowym "przeciągnięciu" powierzchni posadzki (wylewki wewnętrznej)płynną folią przed położeniem paneli? Myślałem o nieprzepuszczalnej dla wilgoci foli "W", firmy Dragon.
Posadzki są "zabezpieczone" od przenikania wilgoci z gruntu (a raczej z chudego betonu) dwoma warstwami czarnej folii budowlanej:
- pierwsza; 0,2 mm bezpośrednio na chudziak (+rury), układana tylko "na zakładkę" (bez klejenia)
- druga; 0,3 mm, ułożona na styropianie, klejona na łączeniach.
Posadzki schną już ponad miesiąc ale zawsze pozostanie w nich trochę wilgoci. Folia pod panele chyba nie zapewni dostatecznej szczelności, dlatego pomyślałem o płynnej folii, naniesionej tuż przed ułożeniem paneli (to znaczy z zachowaniem czasu schnięcia).
Chodzi mi o to, by skraplająca się na betonie wilgoć (posadzka betonowa zawsze będzie chłodniejsza od otoczenia) nie dyfundowała w jego głąb, lecz pozostała pomiędzy płynną folią, a paro przepuszczalną folią do paneli. Woda ta - po zmianie warunków wilgotnościowych w mieszkaniu - odparuje szybciej, niż gdyby "ugrzęzła w głębi betonu? Nie eksploatowałem dotąd domu z posadzkami na gruncie (bez piwnic) i występujących tam zjawisk nie udało mi się jeszcze poznać. Ogólnie nie ma też krajowych doświadczeń z długiego okresu eksploatacji takich obiektów...
pozdr.
P.S. Ogólnie bardzo polecam ten rodzaj płynnej folii. W poprzednim domu, ok. 10 lat temu wspólnie z sąsiadem wykonywaliśmy taras "na gruncie". Na swojej części przed płytkami położyłem folie Dragon W. Sąsiad dał jakieś "systemowe", paroprzepuszczalne badziewie (Knauf, Kreisel, czy coś w tym guście). Płytki - nota bene te same (tarze klej i fugi) - układał ten sam majster. "Mój" taras funkcjonuje do dzisiaj; taras sąsiada trzeba było remontować po roku...