Tomasz_Brzeczkowski pisze:Pierwszą rzeczą powinno być wyrzucenie gazu, a potem inwestycja PV .
Krytykuje:
- inwestycje w tej kolejności
Krytyka w Pana wydaniu jest nierozumna. Gazowe kotły kondensacyjne, to nie wielki kocioł węglowy. Nie śmierdzi, nie zawadza, gdyż ma rozmiary małej skrzynki na ścianie. Dzisiejsza tak zwane kotłownia, to pomieszczenie gospodarcze, a nie skład na węgiel, drewno na rozpałkę i inne śmieci.
Nie rozumie Pan jednego, że dopóki nie zbilansuję rzeczywistych potrzeb energetycznych swojego domu, nie wyrzucę nieużywanego kotła gazowego. Nie przeszkadz mi, że sobie wisi. To Panu on przeszkadza. Zbilansowanie zapotrzebowania na energię mogę dokonać wyłącznie wtedy, gdy już w swym domu na stałe zamieszkam, czyli, gdy wszystko, co ma w nich chodzić, będzie chodziło; gdy przejdę w ten sposób także cały sezon grzewczy.
Tylko [...] na tym etapie wyrzucałby kocioł gazowy (którego tak na prawde nie zakładał, tylko dom kupował, jak zapakowane pudełko), nie zakładając, iż może się zdarzyć koniecznośc jego chwilowego użycia w czasie dużych mrozów, gdyby to całe OZE (w tym i planowana na przyszłośc pompa ciepła, która OZE wcale nie jest) nie wystarczyło.
Tomasz_Brzeczkowski pisze:Krytykuje:
- naiwność lub brak wiedzy, że prosument w wersji "sieć doskonałym darmowym akumulatorem" wypali.
Aktualnie odsprzedaż energii do sieci jawi się problematyczą finansowo. Ustawa o OZE, która zacznie funkcjonować od stycznia 2016 daje jakieś gwarancje na 15 lat. Wiadmo, że po 15 latach się to najpewniej skończy. W tym własnie rzecz, że jest to okres, w którym inwestycja ma się zamortyzować oraz przynieść ewentualne zyski. Potem to już można co najwyżel liczyć na oszczędności w rachunkach.
A to, czy siec jest "akumulatorem" czy nie - to sprawa dla zakładów energetycznych, które mają narzędzia do zarządzania siecią i od dekad to czynią.
Ja nie zamierzam wchodzić w ich kompetencje i np. wydzwaniać do ZE z pytaniem, że mogę coś w waszego "akumulatora" wysłać, bo akurat słońce wyszło zza chmur?