majoe pisze:...po prosu poszukałem firmę która się na tym zna. mógłbym przeczytać i sto artykułów, ale nie będe miał tej wiedzy co Ci co w branży pracują.
Jeszcze kilka dekad temu, w czasach, gdy w Polsce panował socjalizm i sklepowe półki świeciły pustkami, siłą rzeczy człowiek "kombinował", jak tu z niczego zrobić coś.
Czasy się zmieniły i obecnie mało kto samemu naprawia sobie na przykład samochód. Inne z kolei rzeczy (np. zasilacze wtyczkowe) są tak tanie, że ich naprawa nie przynosi żadnej satysfakcji, a nawet specjalnych korzyści (koszt zakupu nowego to np. 5 złotych na Allegro).
Panuje też wyraźnie zauważalny trend, by przeciętny Kowalski był (i jak najdłużej pozostawał) bierny, a nawet głupi. By był uzależniony od wszelkiej maści firm i "fachowców". Wmawia się ludziom, że z każdą pier... należy pójść do serwisu. Co więcej, wiele firm utrudnia sprzedaż części do swoich produktów inaczej, jak poprzez serwis. Najczęściej warunki gwarancji na towar wymagają np. pieczątki "fachowca" z uprawnieniami przy montażu piecyka gazowego lub innego urządzenia elektrycznego. Zaś "gwarancja" na nowozakupiony samochód to fikcja (trwa ona wyłącznie 1 rok).
To wszystko powoduje sukcesywne ogłupianie społeczeństwa i dalsze jego uzależnianie od intratnego przemysłu serwisowego. Powszechnie na przykład wiadomo, że producenci a także dilerzy samochodowi więcej zarabiają na serwisowaniu samochodów, niż na ich sprzedaży. Nie sztuka bowiem sprzedać towar raz. Sztuka na raz sprzedanej rzeczy dalej zarabiać (np. wymienne główki od szczoteczki, kosztujące nieraz więcej od samej szczoteczki do zębów, kapsułki kawy do automatów - no, bo jak ktoś kupi taki automat za kilkaset złotych, to potem musi stale kupować kapsułki).
Ja jestem człowiekiem starej daty i każdego namawiam, by zanim zaprosi do domu "fachowca" na wymianę żarówki w lampce, zastanowił się, czy nie potrafi tego zrobić samodzielnie. Dzisiaj mamy Internet, który jest niesamowitą skarbnicą wiedzy; gdzie można znaleźć każdą poradę i wiedzę.
Ps.
Wspomniałem wyżej o przemyśle motoryzacyjnym. Moje dwa samochody nigdy nie były w żadnym serwisie. Zdziwilibyście się, ile można zrobić samemu, zanim na prawdę bez pomocy serwisu się nie obejdzie.
Nie jestem mechanikiem samochodowym. Każdą usterkę, jaką przerabiałem, naprawiałem po raz pierwszy w życiu.
Podobnie jest z fotowoltaiką. Choć niby z elektryką jestem za pan brat od młodości, to fotowoltaiki i tak musiałem uczyć się na sobie.
Nie dajcie się robić w bambuko różnej maści "fachowcom".Sceptykom często zadaję pytanie: Czym różnią się "fachowcy" od zwykłego człowieka? Niczym. Ponadto nie jesteś w stanie zweryfikować jego fachowości, a gdy coś spapra, będzie już za późno. Ja za wszelkie błędy czy niedoróbki wolę winić siebie. Do dzisiaj krew mnie zalewa, jak patrzę na pierwszą moją instalację solarną (brałem ją z dotacji, a więc musiałem przez bank zamawiać także firmę). Jej estetyka jest całkowicie do bani. A przy okazji nakradli rury solarnej i stelaża - nadmiarowe elementy, które zostały po montażu. Nawet się nie pytał, tylko ładował do samochodu. Widziałem to ale wówczas machnąłem ręką. Dzisiaj te kilkanaście metrów rury solarnej za paręset złotych by mi się przydało. Wówczas nie miałem jeszcze takich potrzeb.
To było pierwszy i ostatni raz przy budowie mojego domu. Od tamtej pory (w drodze wyjątku) wziąłem sobie tylko jedną firmę do montażu zewnętrznych rolet. Taki montaż jest banalnie prosty ale żaden producent nie chciał mi sprzedać elementów, z których składa się rolety. Każdy producent wymagał ode mnie, bym był "fachowcem" od rolet, miał firmę zgodną z branżą, czyli montował rolety zawodowo.
Po prostu nie miałem wyjścia, co też dowodzi temu, co napisałem powyżej, że producenci zmuszają przeciętnego Kowalskiego do korzystania z autoryzowanych serwisów. Ale silniki do rolet oraz sterowanie to już sam sobie kupiłem. Nie dałem się całkowicie zmusić do tego, co oferował "fachowiec", a co siłą rzeczy nie mogłem obejść.
Na samych silnikach zaoszczędziłem kilkaset złotych (ponad 100 zł. na sztuce), gdzie normalnie "fachowiec" doliczyłby mi marżę i sprzedał te same (bądź innego producenta) silniki.
Gdybym nie kupił silników samodzielnie, nie otrzymałbym od "fachowca" instrukcji jego programowania. W ogóle nie wiedziałbym, jaki silnik do rolety włożył. Na moje pytanie, co gdyby kiedyś trzeba było przeprogramować krańcówki usłyszałem, co oczywiste, że trzeba go wtedy zawołać... oczywiście nie za darmo.
Każdy "fachowiec" dba o to, by raz złapanego klienta uzależnić od siebie.
Warunkiem otrzymania dotacji na moje pierwsze kolektory solarne było m.in. coroczne serwisowanie instalacji. Montujący ją "fachowiec" ślinił się, gdy mi o tym przypominał. Oczywiście, żadnego serwisanta do moich kolektorów nie wołałem, a widząc, jak prostym jest montaż kolektorów solarnych na dachu, kolejne zestawy zbudowałem samodzielnie.
Gdy swego czasu zamawiałem lustra do solarów, sprzedawca w przysłanej ofercie zaproponował mi przyjazd, montaż luster a przy okazji przegląd instalacji - oczywiście za odpowiednią cenę. Gdy odmówiłem tych niepotrzebnych usług, zażądał ode mnie oświadczenia, że montażu luster dokonam na własną odpowiedzialność. Ot, ciekawy sposób na wywieranie presji i straszenie utratą gwarancji. Dobrze, że w ogóle mi te lustra łaskawie sprzedał.
Inna rzecz, że musiałem najpierw sporo główkować, jakiego producenta mam solary. Aby dopasować doń lustra, musiałem znać model solarów, a tu guzik... "fachowiec" coś tam na dachu zamontował ale nie wiadomo co. Cały zestaw miał logo firmy Energa (Zakładu Energetycznego) i na tym koniec. Tak to właśnie jest z korzystaniem z usług firm.
Lepiej mieć pełną kontrolę na każdym etapem inwestycji i wiedzieć, co się ma, niż powierzać coś "fachowcowi", który zainteresowany jest, by klient był jak najgłupszy.