Prywatnie jestem morsem, i bardzo chętnie kąpię się zimą w przeręblu - teoretycznie więc mógłbym w ogóle nie używać ciepłej wody - byłoby jeszcze taniej, a sam byłbym zdrowszy! Licząc energię w NT oraz jakąś amortyzacje solarów - miałbym 150 zyla więcej na miesiąc!!! Że też na to nie wpadłem
Jak przyjdzie bieda, to też się wykąpię w szklance wody (albo jeszcze taniej - zamontuję własny hydrofor (studnia jest) i już całkiem za darmo wszystko się pokręci - bo na razie to wychodzi, że więcej będę płacić za wodę jak za jej podgrzanie.
Czyżby wody więc ubyło w przyrodzie? A skąd! Przecież jeśli wodę w kranie mam z Soły, a wypuszczam ją via oczyszczalnia do Wisły, to co najwyżej powoduję miejscowy spadek przepływu na odcinku ok. 30 km. I czy jestem "mordercą przyrody", przykładem konsumpcjonizmu i tego typu bzdury?
Co więcej - takie osoby jak ja są niezbędne, aby koszt wody był na stosunkowo niewysokim poziomie. Przecież 80-90% kosztów zakładów wodociągowych to koszty stałe. Gdyby więc każdy zaczął zużywać 5l wody dziennie, tu kubik kosztowałby z 50 zł. Proszę sobie samemu przeliczyć - i cieszyć się, że woda nie jest droga, bo ktoś codziennie kąpie się w wannie pełnej wody. A jeśli jeszcze podgrzanej Słońcem - to wspaniale, bo bez szkody dla środowiska.
I niech się Pan nie cieszy, że teraz "zrozumiałem pański punkt widzenia" - od samego początku przygody z instalacjami wiem, że przy małym zużyciu lub rozproszonych odbiornikach najlepsze jest miejscowe elektryczne podgrzewanie wody. Zresztą to chyba oczywiste - do różnych odbiorników potrzebne są różne źródła CWU.
Np. napełniać codziennie wannę wodą z przepływowego podgrzewacza elektrycznego - to skrajne marnotrawstwo energii. Za to umywalka w małym biurze - jedynie elektrycznie, głupotą z kolei byłoby wstawianie tu solarów i zasobników z kotłami
A Pan wszystko wrzuca do jednego wora.