Napisane było jasno i w tym temacie,jak sądziłem do tej pory,odpowiedziałem.Chyba jednak niezbyt jasno.
A więc jeszcze raz.
Przy kominie ''na styk'' w stosunku do kotła,będzie się tak działo.A że komin jest na styk wnioskuję z;
Całe zjawisko przeczy jak gdyby zasadom logiki:przy zimnym piecu , jeszcze przed rozpaleniem istnieje słaby ,ale jednak jakiś ciąg,który po krótkim paleniu powinien się jeszcze wzmocnić-a on na odwrót-ustaje całkowicie
Zachowanie dymu jest właśnie zgodne z logiką.Zimne powietrze,jakie zalega w kominie i na zewnątrz jest cięższe i pcha się w dół komina.Po zmianie temp. komina to ciepło,które pcha się w górę wytwarza większy ciąg.
Z opisu sytuacji wynika,że ciąg jest z natury słaby.Wzmacnia go nieco dobre rozgrzanie się komina.Jeśli ciąg jest słaby,kiedy to ma do pociągnięcia kominem tylko samo powietrze,jest jako tako.Kiedy we wciąganym powietrzu pojawia się dym normalne jest,że wzrasta tym samym ciężar tego,co musi wciągnąć komin.Dym też waży,a przy słabym ciągu takie niewielkie zwiększenie się masy zasysanego powietrza skutecznie będzie dławić przepływ,dopóki komin się nie rozgrzeje.
Rozgrzanie się komina następuje po kilkudziesięciu minutach,wtedy ciąg już nie działa na tej samej zasadzie,co przy zimnym kominie,dlatego jest lepszy.
Nie ma się co dziwić,że dym wyłazi tam,gdzie ma mniejsze opory.Dlatego rozwiązaniem jest utrzymywanie komina w ciągłym stanie rozgrzania,czyli palenie non-stop.