Cześć,
Przeczytałam sporo artykułów i wątków na forach o rodzajach ogrzewania. Chciałabym jednak zasięgnąć również Waszej opinii w moim temacie.
Sprawa dotyczy mieszkania o powierzchni około 60 mkw zlokalizowanego w pobliżu Jeleniej Góry. Lokal dwustronny. Od strony północnej okna wychodzą na ulicę. Natomiast od południa są tereny zielone oraz rzeka. Kamienica zbudowana przed wojną (nie pytajcie przed którą). Budynek ocieplony został w roku 2012. Zmodernizowany został wtedy komin. Szczegółów nie znam. Chyba każdemu został przypisany osobny przewód. Wymienione zostały wtedy również okna od strony ulicy. Przeszklenia po drugiej stronie wymienione w latach 2004-2006 (dokładnie nie pamiętam). Mieszkanie składa się z dwóch sporych pokoi, kuchni, małej łazienki i przedpokoju. Kuchnia,łazienka oraz przedpokój nieogrzewane. Ciepła woda pochodzi z bojlera o pojemności 50 litrów. Łazienka sąsiaduje z przedpokojem gdzie są wypaczone drzwi wejściowe więc trochę zimno ciągnie. W kuchni kiedyś stała kuchenka opalana drewnem, ale zrezygnowaliśmy z tego, bo strasznie kopciła na pomieszczenie. Kuchnię od łazienki oddziela płyta o grubości 6 cm (szalony pomysł dziadka "na chwilę"). Pokój obok kuchni wyposażony jest w piec kaflowy. Urządzenie jest używane tylko gdy temperatura spada poniżej 15 stopni. Następnie jest sypialnia, w której również znajduje się piec kaflowy. Ten używany jest przez cały okres grzewczy. Ze względu na położenie od strony rzeki pomieszczenie to narażone jest na większe wychłodzenie. Grzejąc w tym jednym pokoju spokojnie można chodzić w krótkim rękawku w całym mieszkaniu. Najniższa temperatura jest w łazience (19 stopni), najwyższa w pokoju z piecem (23 stopnie). W środkowym pokoju zwykle termometr wskazuje 20 stopni.
W lokalu mieszka starsza osoba, która sprawie radzi sobie z rozpalaniem w piecach. Traktuje to jako porcję ćwiczeń. Dzięki temu ma również jak to mówi "cel życiowy". Nie ma również potrzeby nadmiernego ogrzewania wszystkich pomieszczeń.
Instalacja elektryczna w budynku wyklucza montaż piecy akumulacyjnych. W mieście brak możliwości podłączenia pod gaz. Brak również możliwości zamontowania czegokolwiek na zewnątrz budynku. Dodatkowo odpada ogrzewanie podłogowe, bo wymiana całej podłogi jest zbyt kosztowna na ten moment. Myślałam o montażu piecyka na pellet w miejsce pieca kaflowego. Być może zamiast obu kaflaków. Plus ewentualny grzejnik na prąd do łazienki. Co sądzicie o takim rozwiązaniu?
Obecnie ogrzewanie kosztuje rocznie średnio 2 tysiące. Maksymalnie na "opał" w ciągu roku możemy wydać 4 tysiące. Ta bariera jest nie do przekroczenia. Inaczej bardziej będzie się opłacało po prostu wyprowadzić i wynająć coś w mieście, gdzie jest ogrzewanie miejskie