Miałam dziś taką sytuację i zastanawiam się czy to była próba zrobienia mnie w... czy tylko niezręczność.
Znalazłam ogłoszenie o sprzedaży mieszkania na FB. Jestem w kontakcie z właścicielką od soboty, na dziś umówiłyśmy się na oglądanie. Jakos w tygodniu okazało się że
mieszkanie jest sprzedawane przez agencję, z agentką jestem w kontakcie od wczoraj.
Dziś rano agentka dzwoni i mówi że jest taki "mały szczegół" że to kupujący pokrywa koszty pośrednictwa i że te koszty to 3.6% ale można negocjować i że w związku z tym podeśle umowę do wgladu.
No dobra, siedziałam w robocie, nie miałam kiedy się wczytać, spotkanie od razu po pracy. Przyszłam, agentka pokazała mi mieszkanie, wyszłyśmy i ona mówi że mam teraz podpisać tę umowę i że bez niej to nawet nie powinna mi pokazywać mieszkania.
Mówię jej że dziś dopiero się dowiedziałam że cos ekstra płacę, dziś się też dowiedziałam jaka to kwota (i że do negocjacji) i że nie będę niczego negocjować ani podpisywać na ciemnej klatce schodowej.
Była lekko oburzona ze nie chcę podpisać tego papieru.
Pytanie do Was:
Czy to normalna praktyka że muszę podpisać jakiś papier żeby w ogóle zobaczyć mieszkanie?
Czy 3.6% to normalna prowizja na Warszawę?
Czy to, że kupujący pokrywa prowizję jest domyślne?