Witam.
No wreszcie wyszło szydło z worka: mamy za sobą różne fizyki!
Prawda to czy fałsz?
Fizyka jest jedna, ale dla potrzeb budownictwa swego czasu dopracowano się specyficznego działu jakim jest: fizyka budowli - na całym świecie, nie tylko w Polsce.
Cóż to takiego?
Fizyka budowli obejmuje całość zagadnień fizycznych związanych z otoczeniem i mikroklimatem człowieka. W nim największą rolę odgrywają dwa fizyczne parametry: ciepło i para wodna będąca składnikiem powietrza. Nie byłoby żadnego problemu z tymi wielkościami, gdyby nie fakt, iż utrzymując stałe warunki otoczenia człowieka zimą, musimy dostarczać do budynku ciepło - w tej samej ilości, w jakiej ucieka. A ucieka na skutek przenikania przez przegrody oraz na skutek wentylacji i aeracji. Energia cieplna nie jest za darmo i kosztuje coraz więcej i więcej. Tym wiecej, im większy wyścig ku nicości się odbywa na świecie! Większe uprzemysłowienie i większa nowoczesność, to większe zapotrzebowanie na energię, a energia zawarta w kopalinach w Ziemi jest ograniczona, więc kurczące się jej zasoby podnoszą cenę. Zatem konieczna jest gospodarka ciepłem.
Z drugiej strony bytność człowieka, wyzwala powstawanie pary wodnej. Z tym parametrem także nie byłoby problemów, gdybyśmy mieszkali w szałasach. Ale mamy mocno szczelne przegrody ze wszystkich stron. I cóż z tego, że jak pisał z euforią jeden ze "specjalistów" znanego wszystkim producenta chemii budowlanej w Polsce, na szczęście 98 % pary wodnej ucieka wraz z powietrzem wentylacyjnym do atmosfery? Te pozostałe 2 % ląduje w przegrodach na skutek niczym nie powstrzymanej dyfuzji pary wodnej! A dla procesów biologicznych pojawiających się w materiałach przegród wcale nie trzeba ton wilgoci! Wystarczy nie 2 % ale 1000000 razy mniej! Drobnoustroje kiedy tylko zaczną rozwój, to dalsze i znaczne ilości wilgoci już wytworzą same! O tym nie wie ten niedouczony (a może też samouk jak Pan).
W tym problem, żeby tak konstruować przegrody, aby wilgoć przez nie dyfundowała, ale nie gromadziła się! To jest Panie Brzęczkowski ten sens fizyki budowli - w ogromnym uproszczeniu!
Nic dziwnego, że mierząc wilgotność w przegrodach trafia Pan na podwyższoną wilgotność. Tak jest w przypadku ocieplania "po uważaniju" i o tym pisałem w prasie technicznej conajmniej 12 razy! Z tego to względu teoretyczne obliczenia strat ciepła podczas projektowania służyć mają tylko do doboru urządzeń grzejnych czy klimatyzacji - czyli po to by można dobrać ich moc znamiomową. Rzeczywiste straty ciepła odbiegają znacznie a znacznie od tych. Zgadzam się, że producenci materiałów izolacyjnych robią duży szum wokół to rewelacyjnie niskich wsp. przewodzenia ciepła, po to by napędzić sobie klientów. Audytorzy także w tym samym kręgu się poruszają! Liczą straty ciepła bez uwzględniania dyfuzji pary wodnej - jakby jej i jej skutków nie było. Dlaczego tak jest?
Ponieważ obliczanie dyfuzji pary wodnej oraz korekta rzeczywistych strat ciepła jest niezwykle trudna - oj trudna! To są wielostopniowe układy równań różniczkowych wyższego rzędu. Jeszcze 10 lat temu nikt nie ważył się ich rozwiązywać, bo nie było jeszcze na świecie takich komputerów, które poradziłyby sobie z takim zadaniem.
Do tego dochodzi coś jeszcze bardziej trudniejszego: możliwość dokonania pomiarów sprawdzających. Nadal na świecie nie ma przyrządów pomiarowych do zbadania dyfuzji pary wodnej w stanie przejściowym, tj, gdy jedna część pary jest w stanie skroplonym a druga część nie, gdy jedna część skroplin zalega w komórkach materiału a inna część już kapilarnie się w nim przemieszcza. Na szczęście, kilka lat temu Pan Kunzel (IBF Niemcy) z zespołem po wieloletnich badaniach dopracowali się algorytmów obliczających takie przypadki dzisiejszymi komputerami i co najważniejsze: zweryfikowali je pomiarami. Wyniki są na tyle rewelacyjne, że cały świat już to chwycił i stosuje. Ja także na codzień posługuję się programem Konzel'a przy wykonywaniu analiz cieplno-wilgotnościowych budynków. To są symulacje zgadzające się w 99% procentach z rzeczywistością - zatem super doskonałe. Gdyby Pan ujrzał wyniki, dostałby Pan wypieków, gdyż ujrzałby Pan jak całe obliczenia audytorów biorą w łeb!
Czy ktoś w ślad za audytami badał skutki energetyczne i kosztowe wykonanych termorenowacji? Nie słyszałem. Zwykle kończą się emocje na audycie i robotach, bo i po co? Bank już obrócił kasą, audytor pobrał swoją zapłatę, wykonawca także. A inwestor myśli, że teraz to ma dobrze? Prawda? Owszem, zdarzają się przypadki znacznego polepszenia wskaźników energetycznych, ale zawsze są mniejsze niż zakładane - często jednak nie ma różnic niemal. Dlaczego? Powodem są zawilgocenia przegród.
Ja o tym pisałem pierwszy w kraju - Panie Brzęczkowski. Piszę nadal. Grzmię na szkoleniach i wykładach dla projektantów, ale niestety, nie ma tylu ludzi w Polsce ze znajomością fizyki budowli, żeby każdy projekt konsultować architektowi. A przecież mamy wytyczne zobowiązujące inwestora do wykonania projektu ocieplenia zanim się przystąpi do budowy. A w ilu projektach budowlanych występuje projekt ocieplenia? Zwykle mamy taką sytuację: trzeba ocieplać? To styropian lub wełna i jakaś wyprawa elewacyjna - czyż nie? Oj tak. Jedyne kryterium to cena!
Na tym polu mamy PARTYZANTKĘ !!!
Ja na tym zyskuję, bo im więcej partyzantki, tym więcej błędów i problemów i tym więcej zarabiam na ich rozwiązywaniu, ale nie w tym rzecz! Pan także do niej przyczynia się! Tak, tak! Lansuje Pan tezę ocieplania od wewnątrz. Nie jest to złe, ale nie tworzy Pan projektu ocieplenia domu. Gdyby takowy powstawał, to okaże się, że nie zawsze celowe jest lokowanie ocieplenia od środka, a czasami czy najczęściej wręcz szkodliwe. Tak samo jest z wełną czy styropianem. Nie tylko względy pożarowe tu rządzą. Często podczas projektu negujemy jeden produkt czy drugi. To samo dotyczy wypraw. Teraz, gdy warstwy ocieplenia są coraz grubsze, coraz trudniej dobrać odpowiedni materiał na wyprawę! Właśnie z tytułu skraplania się pary wodnej.
Projekt ocieplenia musi przewidywać także dalsze zjawiska, gdyż ruch ciepła i pary wodnej zakłóca wentylacja - naturalna lub wymuszona, deszcz i wiatr oraz zmiany temperatur w ciągu doby. Teraz trzeba wziąć się za bary z innym parametrem: pojemnością cieplną przegród otaczających człowieka. Uwzględnianie pojemności cieplnej przegród, to poprawnie dobrana automatyka i wskaźniki energetyczne zbliżone do projektowanych.
Tyle skomplikowanych aspektów trzeba uwzględniać, a Pan spłyca problem maksymalnie - żeby tylko sprzedać to czym Pan handluje. Dla Pana najważniejsze żeby wstawiać "kit" o 40 kWh/m2rok w "Pana" domach. A któż to sprawdza? Nie wykluczone, że nawet efekty mogą być pozytywne tego ocieplania od środka, ale tylko w domach jednokondygnacyjnych - oczywiście przy spełnieniu wielu, wielu warunków zawartych w projekcie. Ale gdzie ten projekt? Kto go robi? A może zgodzi się Pan na współpracę ze mną: ja będę robił te projekty?
Prosiłem Pana w ubiegłym roku o podanie adresów domów z Pana pomysłem na ocieplanie. Zapowiedziałem, że zrobię dla nich dogłębną analizę cieplno-wilgotnościową i ekonomiczną podczas ich eksploatacji. Że wyniki opublikuję w prasie technicznej. Że kilka pism budowlanych aż ściska kolanami czekając na wyniki i publikację (już to omówiłem z Redakcjami), bo będzie ciekawie. Pan też powinien chętnie przystać na taką analizę, bo przecież co to za projektant, co nie widział "swego" domu z bliska i nie sprawdził jak się dom sprawuje? Przecież i Pan się dowie, jakie są energetyczne i ekonomiczne skutki ocieplania od wewnątrz - czyż nie?
Zatem, zamiast podszywać się pod inne nicki i wyzywać mnie od "głupich", zamiast wymyślać i wymyślać, powinien Pan zgodzić się na pełną analizę "Pana" domów. Może przecież być wszystko po Pana myśli. Dopóki na to Pan nie pójdzie, nasza polemika o różnych fizykach nie ma sensu, bo fizyka jest jedna Panie Brzęczkowski.
Żeby jeszcze wyprostować inny Pana błąd w rozumowaniu, dodam, że ta teza o wilgoci, co to niby ma wyjść a nie wejść w związku ze stosowaniem membran kubełkowych przy fundamentach, to kolejna Pana iluzja! Wilgoć tam będąca przechodzi różne fazy od gazowej do ciekłej, ale zawsze w tym samym obiegu. Nic nie spływa, bo każda cząstka skroplonej pary natychmiast kapilarnie wsiąka w materiał ścian fundamentowych - nawet wilgotnych i nie do końca wysuszonych. Tam praktycznie nie ma dyfuzji pary - Panie Brzęczkowski. Ta wilgoć, to nie kuleczki staczające się w dół. Proszę nie głosić niedorzeczności, bo przestanę z Panem polemizować. Zapewne wtedy umrze to forum, bo najwięcej Pan tu "nadaje" a ja poprawiam Pana fantazje "budowlane".
Mimo, że studiował Pan fizykę na uniwersytecie (nie wiem czy z dyplomem?), to jednak fizyka ogólna a fizyka budowli to jak Ziemia i Wenus - niby blisko, a daleko - oj daleko - im bardziej wgłębiamy się w szczegóły, tym dalej jesteśmy od siebie.
I proszę o jedno: niechże już mnie Pan nie rozśmiesza wytykając błędy prof. Pogorzelskiego, bo to tak jakby Kubicę Pan pouczał jak ma w zakręty wchodzić przy 300 km/h.
Co do Pana teorii, to już teraz podam, że szybciej producenci opracują technologię materiałów mocno izolacyjnych i samonośnych (w rodzaju szkła piankowego) niż będziemy ocieplać ściany od środka.
Wie Pan dlaczego? Pomijając kondensację pary wodnej w ścianach (bo ta zajdzie nawet, gdy od środka da Pan nie folię PE lecz aluminiową), to mając ocieplenie od zewnątrz możemy wykorzystać zdolności kumulacyjne przegród, ocieplając od środka mamy, ale "figę". Tym obrazowym akcentem podkreślam Pan laicyzm w trudnej (prawda?) dziedzinie jaką jest fizyka budowli. A może chce Pan podyskutować o zagadnieniach regulacji i sterowania w ogrzewaniu obiektów? Służę na rozkaz!
A propos grzejników. Proszę nie marzyć, że domy przyszłości nie będą miały centralnego ogrzewania. Będą - nawet jeśli będą to mikrogrzejniki mieszczące się w pudełku zapałek, gdyż dopóki człowiek będzie potrzebował wyższej temperatury w łazience a niższej w pokojach, czy wyższej w dzień, a niższej w sypialni, tak długo bez grzejnika i sterowania się nie obejdziemy. Żeby sterować, potrzebny jest obiekt regulacji, organ wykonawczy oraz zakłócenia. Już o tym pisałem!
Można wykluczyć grzejniki? Można, ale tylko poprzez klimatyzację, ale to już koszty, że hoho! A w założeniach podał Pan sprzeczny wymóg: dom tani i energooszczędny. Więc podaję raz jeszcze: energooszczędny znaczy drogi, tani znaczy szałas.
Mam nadzieję, że w końcu ujrzy Pan swoje zapędy w ślepy zaułek budownictwa, ale dlaczego to ja mam Pana wyprowadzać na drogę jak owieczkę, która zbłądziła?
Pozdrawiam,
Jerzy Zembrowski