Witam.
Panie Brzęczkowski!
Gdyby zapytać lekarza co myśli o konowałach czyli samoukach udających lekarzy, każdy odpowie jedno: oszuści! Gdyby zapytać inżyniera budownictwa co myśli o Brzęczkowskim, każdy odpowie: oszust. Pozwoli Pan, że nie podejmę durnowatych Pana zaczepek. Wszystko, co Pan napisze o budownictwie jest tyle samo warte, co papier toaletowy. Pana wnioski i zalecenia są wywodami konowała i takimi pozostaną zawsze. Proszę się nie silić na krytykę, bo jest ona żenująca w wydaniu człowieka nie mającego zielonego pojęcia o fizyce budowli a tak naprawdę o całym budownictwie. Na czym Pan opiera swoją wiedzę? Na ulotkach i reklamówkach oraz mniemaniu o swoim geniuszu. Więc proszę szukać sobie podobnych "geniuszy" albo naiwnych i tam brylować. Powodzenia.
Panie mpm!
Ponieważ Pana pytania i refleksje mają sens i stanowią jakąś wartość, chętnie podejmę te tematy.
Co to jest termos? Jest to naczynie o podwójnych ściankach, pomiędzy którymi wytwarzamy silne podciśnienie - im bliżej próżni, tym lepiej. Dlaczego? Ponieważ chcemy zmniejszyć przewodnictwo cieplne, które w próżni ustaje.
W domach nie stosujemy niczego, co przypominałoby termos - przynajmniej na dzisiejszy czas. Kiedyś, możliwe, że będziemy mieszkać w puszkach 2x2 m ze ściankami jak w termosie? Do tego czasu, porównywanie domu do termosu jest nietrafione i powtarza Pan idiotyzmy głoszone przez TB.
Drugi wątek dotyczy lokalizacji termoizolacji: wewnątrz przegród czy na zewnątrz? Z punktu widzenia bilansu cieplnego przegrody, nie ma znaczenia czy przegrody mają mniejszą czy większą masę oraz czy mają termoizolację od wewnątrz czy zewnątrz. Tak wynika z praw ruchu ciepła w zastosowaniu do ciał powietrznie suchych. Gdyby na zewnątrz budynku oraz w jego wnętrzu panowała jednakowa wilgotność powietrza, te prawidła byłyby słuszne. Jednakże, w rzeczywistości wilgotność powietrza zewnętrznego zmienia się od dwudziestukilku procent do niemal stu procent. Wewnątrz budynku wilgotność zmienia się w podobnym zakresie, ale nie w tym samym czasie.
Dla życia człowieka wewnątrz domów musi być spełnionych kilka relacji pomiędzy temperaturą powietrza, jego wilgotnością oraz prędkością przepływu. Te relacje nazywają się mikroklimatem. Podstawowym dążeniem przy projektowaniu domów jest zapewnienie jak najlepszego mikroklimatu, co wymusza pełne oddzielenie się od warunków zewnętrznych.
Skoro w naszym klimacie mamy dość długie okresy niskich temperatur zewnętrznych, obiekty projektujemy pod kątem bilansowania strat ciepła zimą. Letnie przegrzewanie schodzi na drugi plan, chociaż nie jest pomijane.
Co to jest zapewnienie mikroklimatu? Jest to nic innego, jak pokrywanie strat ciepła czyli ogrzewanie. Kiedyś na studiach nieżyjący już profesor Kamler głosił (całkiem słusznie), że ludzie w naszym klimacie nic innego nie robią, jak ogrzewają atmosferę ziemską. Dokładnie tak jest. Ogrzewamy, żeby utrzymać temperaturę wewnątrz na określonym fizjologią człowieka poziomie. A co się dzieje z ciepłem? Ucieka na zewnątrz dwiema drogami: przenikając przez wszystkie przegrody mające różnice temperatur po obu stronach oraz przez wentylację tj. wraz z powietrzem uchodzącym na zewnątrz.
Dopóki energia była relatywnie tania lub pokrywana przez państwo opiekuńcze, nie zwracano większej uwagi na wielkość strat ciepła. Po prostu, im więcej go uciekało, tym więcej się dostarczało. Obecnie, za tę energię każdy musi sam zapłacić, a ceny jej stale i nieubłagalnie rosną. To wymusiło tworzenie przegród o znacznie niższych współczynnikach przenikania - znanych jako U.
Dopóki niskie U uzyskiwało się grubszym materiałem np. gazobetonem, nie było większego problemu z budowaniem domów. Jednakże, te niby niskie wsp. U szybko okazały się zbyt duże, a tworzenie grubych ścian typu bunkry nie zostało zaakceptowane przez architektów. Z tego powodu rozwój poszedł w kierunku ścian o konstrukcji przenoszącej obciążenia, zaś niski U uzyskuje się przez dokładanie materiałów o dużo niższym przewodnictwie cieplnym (styropian, wełna, PUR czy PIR). Dla laika wydawać by się mogło, że taka jest ewolucja i to rzecz normalna. W czym rzecz?
Otóż, z chwilą gdy zakłócamy jednorodność przegród dodając termoizolację, wpadamy w kolizję ze zjawiskiem dyfuzji pary wodnej. Im większy opór dyfuzji, tym większe niebezpieczeństwo powstania kondensacji pary wodnej wewnątrz przegrody. Tego problemu niemal nie było w przegrodach grubych, ale jednorodnych. Piszę "niemal", gdyż jeśli to czyta inny specjalista fizyku budowli, to zarzuci mi fałsz. Dla celów praktycznych, można pominąć to "niemal", gdyż kondensacja była minimalna i nie zawracano tym głowy.
Nie ma większego problemu, jeśli przegrodę ocieplimy czymkolwiek a termoizolację pozostawimy do luźnego kontaktu z atmosferą. Wtedy kondensacja zachodzi tuż pod zewnętrzną jej warstwą i problemu nie ma, gdyż kondensat swobodnie odparowuje na zewnątrz, a termoizolacja jest relatywnie sucha, tj. jej przewodnictwo ma wartość zbliżoną do obliczeniowej - tak jest w ścianach, dachach czy stropodachach wentylowanych.
Poważne problemy pojawiają się, gdy zastosujemy wyprawę na termoizolacji - a tak jest w systemach ociepleń BSO opartych na styropianie czy wełnie. Teraz także w ostatnich warstwach termoizolacji może pojawiać się kondensacja pary, ale jej odparowanie nie zachodzi natychmiast, lecz ze znacznym opóźnieniem. Im większy opór dyfuzyjny wyprawy, tym odparowanie jest dłużej rozłożone w czasie. Dla ruchu ciepła, najważniejsze jest, aby termoizolacja była relatywnie sucha - w przeciwnym razie mimo zastosowania termoizolacji, jej przewodnictwo jest znacznie większe - jeśli jest ona mokra, tj. ma wilgotność większą niż zakłądano do obliczeń. Czy każda taka przegroda tak się zachowuje? Nie każda i nie w każdej strefie klimatycznej. W Polsce mamy 5 stref i są przypadki, że w strefie IV zachodzi kondensacja, a w strefie II czy I nie zachodzi. To zależy od relacji oporów dyfuzyjnych wszystkich warstw przegrody - łącznie z farbami czy tapetami wewnątrz oraz farbami elewacyjnymi. Dlatego, w każdym projekcie trzeba zawsze wykonywać indywidualne obliczenia cieplno-wilgotnościowe i tak dobierać te warstwy, aby kondensacji nie było lub zmniejszyć ją do minimum.
Dlatego piszę o konieczności wykonywania analiz cieplno-wilgotnościowych. Do tej pory było to wołanie na puszczy, ale od 01.01.2009 r. przepisy tego wymagają. Wreszcie!
Może ktoś zapytać czy to takie ważne, skoro i bez tego domy do tej pory stoją - nawet po kilkaset lat. Z punktu widzenia materii, to prawda, ale z punktu widzenia mikroklimatu, nie. Stare domy lub źle zaprojektowane nowe, już po kilku latach śmierdzą stęchlizną, którą wyczuje każdy gość w domu. Mikroklimat daleko odbiega od komfortu cieplnego, zaś mieszkańcy chorują - tyle, że tego nie kojarzą ze swoim mieszkaniem. A w środowisku wilgotnym oraz z wadliwą wentylacją, rozwijają się mikroby i stwarza się klimat do najróżniejszych chrób - także raka. Ludzie zwykle to przypisują do losu i twierdzą "tak miało być" lub "każdy ma swoje przeznaczenie", a kiedy czują stęchliznę, otwierają okna. Tak też można. Można żyć także w szałasie - co jest najzdrowsze. Cywilizacja jednak ma swoje prawa i człowiek budujący dom, chce żeby był to dom przyjazny - to normalne. Dlatego, my specjaliści nawołujemy do tworzenia domów przyjaznych czyli zdrowych. Jedni korzystają, inni nie. Nie ma przymusu. A ztym otwieraniem okien jest jak ze zmyleniem tropu psa. Człowiekowi wydaje się, że jeśli sfałszuje zapachy lub wyszoruje podłogę z krwi, to pies nie pójdzie prawdziwym tropem. Pójdzie, bo pies ponad 400 razy bardziej ma czuły węch niż człowiek. To jest różnica typu kosmicznego! Identycznie rzecz się ma z otwieraniem okien. Nawet kilkunastodniowe wietrzenie nie zlikwiduje rozwoju mikrobów, a my myślimy, że jeśli na 20 minut otworzymy okno, to mamy czyste i świeże powietrze do życia? Nic bardziej błędnego! Z chwilą zamknięcia okien i powrotu do poprzednich warunków życie tego drugiego świata wraca do normy, a je zlikwidować można wyłącznie przez przywrócenie komfortu cieplnego. A to jest mocno złożone działanie - to nie tylko temperatura i wilgotność powietrza. To także jego prędkość oraz wilgotność przegród.
Skoro mamy do czynienia z ruchem ciepła i pary wodnej przez przegrody, to nie jest bez znaczenia lokalizacja termoizolacji. Jeśli od zewnątrz, łatwiej jest tak dobrać warstwy, żeby uniknąć kondensacji pary wodnej. Jeśli od wewnątrz, to trudniej jest to zapewnić. Wtedy, podstawowym działaniem jest silnie zmniejszyć dyfuzję pary wodnej - nawet wykluczyć. Czym? Przez zastosowanie folii paroizolacyjnej - najlepiej aluminiowej i dokładnie uszczelnić wszystkie jej złącza oraz przebicia np. przejścia kabli elektrycznych czy instalacji sanitarnych. To stwarza poważne problemy techniczne - chociaż nie jest niemożliwe. Problemy są jednak dalsze - ocieplanie od wewnątrz tworzy silne mostki cieplne na styku ścian wewnętrznych oraz stropów czy podłóg z zewnętrznymi. Żeby ich uniknąć, trzeba dodatkowo ocieplać także te części domu. Z podłogą jest najmniejszy problem, gdyż i tak ją ocieplamy, ale stropy czy ściany wewnętrzne stwarzają poważne problemy. Strop na suficie trzeba obłożyć warstwą ocieplenia na dystansie przynajmniej 1,5 m od ścian. Żeby uniknąć zeszpecenia wnętrza, trzeba to ocieplenie ciągnąć na całej powierzchni sufitów. Podobnie jest ze ścianami wewnętrznymi. Nie na długości 1,5 m lecz całe ściany się obkłada termoizolacją - a to jest dodatkowy i zbędny koszt powodowany wyłącznie estetyką. No i potem wyłożenie wszystkiego płytami GK na ruszcie. Nie każdemu to odpowiada.
Na tym nie koniec. A chwilą zastosowania paroizolacji od wnętrza, musimy zrezygnować z wentylacji grawitacyjnej, gdyż stwarzamy znany efekt "torby foliowej" i konieczne jest przejście na wentylację wymuszoną czyli mechaniczną. A to już nowe podejście. Teraz trzeba wykonać projekt wentylacji. Tak, projekt, a nie wierzyć na słowo takim szarlatanom jak TB. Musimy zapewnić w każdym pomieszczeniu wymagany dopływ świeżego powietrza oraz jego wymianę czyli krotność wymian. Powietrze to musi mieć odpowiednią temperaturę nawiewu oraz prędkość w strefie przebywania człowieka - w przeciwnym razie nici z komfortu cieplnego. Pół biedy, gdy taką wentylacją obejmiemy małe mieszkanko np. kawalerkę czy maleńki domek parterowy. W domach 2-kondygnacyjnych i o dużym A/V silnie rosną koszty inwestycyjne (czerpnia i wyrzutnia powietrza z odpowiednią lokalizacją wg przepisów, filtry, wentylatory, przewody izolowane termicznie, nawiewniki i wywiewniki, automatyka i sterowanie itd.). Skoro wentylacja mechaniczna, to i odzysk ciepła czyli rekuperator oraz z nim związane urządzenia typu nagrzewnica wstępna. Warto też rozważyć celowość zastosowania GWC. Jego długość wpływa na sprawność, a większa długość to większa moc wentylatora nawiewnego czyli większe koszty. Tak czy inaczej, bez projektu się nie obejdzie.
Reasumując, ocieplanie od środka, to konieczność stosowania wentylacji mechanicznej i odzysku ciepła. Teraz Pan wie, dlaczego TB tak usilnie zabiega o ocieplanie od środka? TB w ten sposób napędza sobie klientów, bo te urządzenia sprzedaje. W regulaminie tego
forum jest zakaz autoreklamy, a admin ściga mnie nawet gdy podam
www.bdb.com.pl żeby każdy inwestor mógł uniknąć błędów, ale nie ściga TB za nawoływanie na ocieplanie od środka.
Hipokryzja admina lub brak świadomości omijania regulaminu przez TB? Czas pokaże.
Czy z tego co napisałem wynika, iż stosowanie wentylacji mechanicznej jest błędem, a grawitacyjnej celem? Nie. Takie wnioski wysnuwa jedynie TB i będzie zaraz wypisywać kolejne epitety z bezsilności, bo znowu ujawniam jego mechanizm polowania na klientów, chociaż dobrze wie, że mam rację w każdym słowie.
Dla każdego budynku daje się ustalić ekonomicznie uzasadnione wartości współczynników przenikania ciepła U a z nich grubości termoizolacji przegród czy wsp. U okien i drzwi - stawiając za cel kompromis: jak najniższe zapotrzebowanie energii dla budynku przy jak najniższych kosztach inwestycyjnych. Niestety, kompromis jest konieczny. Domy o niskim E są droższe i nieprawdą jest głoszenie, że jest inaczej. Ten kompromis musi mieć swoje granice. Ja stosuję 2-krotny wzrost cen energii w stosunku do cen obecnych. Kiedy to nastąpi? Instytuty miedzynarodowe szacują, że za ok. 15 lat. Wyższych wskaźników nie stosuję, gdyż jestem pewien, że za 10-15 lat będą już w sprzedaży taniutkie pompy ciepła o wydajnościach nawet miniaturowych czy taniutkie systemy pozyskiwania energii słonecznej.
Nie wiem czy Panu wiadomo, ale nie dla każdego domu jest opłacalne stosowanie wentylacji mechanicznej, rekuperacji, GWC, pompy ciepła, solarów czy nawet kominka z płaszczem. Taka jest prawda. Analizy to wykazują, a sprzedawców i producentów ogarnia szał, gdy się o tym dowiadują, bo klient bardziej świadomy, to stracony klient. Najlepszy jest ten głupi jak wół, ale przy pieniądzach.
Jak Pan widzi, nie opieram się na wytycznych UE. Wszystko, co napisałem jest wiedzą każdego (o poziomie wyższym niż średni) inżyniera budownictwa i jest identyczną wiedzą w każdym kraju na świecie. Nie ma tu śladu ani ustroju politycznego, ani lobby producenta. Ta wiedza wynika z fizyki budowli - matki wszystkich nauk w budownictwie. Proszę więc darować wycieczki ustrojowe czy posądzać mnie o subiektywizm.
Co do ustroju, to nie ma idealnego. Socjalizm czy komunizm jest ustrojem utopijnym dającym nieskończoną władzę nad ciemnym ludem, ale kapitalizm jest także mającym poważne wady, co widać dzisiaj, gdy świat oddał nieskończoną władzę bankom, żeby ciemy lud całkowicie od siebie uzależnić. Na szczęście nauki ścisłe są ponadustrojowe. Jedynym sposobem na ustrój jest kapitalizm, ale z silnie rozwiniętą pomocą socjalną i bankami wyłącznie państwowymi. W przeciwnym razie, co 50 lat będzie rewolucja, bo ciemny lud nie zniesie dłużej dysproporcji gdzie półgłówek dobrze ustawiony zarządza bankiem czy holdingiem i bez większego wysiłku zarabia po kilka mln zł rocznie lub znacznie więcej, a szary robotnik ledwie utrzymuje rodzinę - jeśli ma pracę. Gdybym mógł wprowadziłbym obowiązkowy dodatkowy podatek od zarobków większych niż 10-krotne średnie a pieniądze te nie wchodziłyby do kasy państwa lecz na specjalne ministerstwo socjalne - na wspomaganie działań dających miejsca pracy oraz wspomagające najbiedniejszych. I jeszcze jedno: opodatkowałbym natychmiast lekarzy i adwokatów - skoro płacimy podatki, to wszyscy albo nikt.
Gdyby dzisiaj systemy oparte na niekonwencjonalnych źródłach energii były tanie, nie byłoby dyrektywy EPBD. Każdy budowałby domy jakie chce - nawet smoki energii, byleby tylko zasilał je tanią energią odnawialną czy niekonwencjonalną. Zanim będą one tanie, trzeba energię oszczędzać i zniechęcać do budowania smoków energii konwencjonalnej, Dlatego w ostatnich wytycznych w Polsce mamy karzący mnożnik na pobór energii elektrycznej wynoszący aż 3. Z tym się zgadza każdy, a UE jest tylko na tyle skuteczną organizacją (choć mam mnóstwo zastrzeżeń do UE), że nakazuje i karze kraje nie stosujące się do nakazów. Można być pewnym, że z chwilą pojawienia się tanich źródeł energii odnawialnej, dyrektywa EPBD zostanie cofnięta.
Pozdrawiam,
Jerzy Zembrowski
P.S. Pana TB proszę o niewypowiadanie się w tym temacie, gdyż biorą mnie już mdłości, gdy czytam Pana brednie. Jeśli przestanę tu pisać, stracą liczni forumowicze, którym objaśniam co "w trawie piszczy".