Drodzy forumowicze,
Proszę o pomoc w następującym temacie. Otóż stało się... Zbrojenie ław zostało zalane w taki sposób, że najprawdopodobniej nie na całym jego przebiegu została zachowana otulina od spodu. Za podkładki dystansowe zbrojenia posłużyły dodatkowe strzemiona w zbrojeniu, rozłożone co 1,5-2 metry. Nie wychwyciłem tego od razu, a dopiero po przeglądnięciu zdjęć z budowy. Na fragmentach zbrojenie się obniżyło, zbliżając do gruntu na spodzie wykopu. Nie było podkładu z chudziaka.
Sama budowa to już obecnie SSO. Dom sobie stoi, nie zauważyłem jak dotąd żadnych niepokojących objawów. Kierownik budowy twierdzi, że jest ok, nie będzie to miało wpływu na konstrukcję, to samo twierdzi zaprzyjaźniony inspektor nadzoru (tu, w przeciwieństwie do kierownika, nie widzę żadnych powodów, dla których miałby ukrywać prawdę). Według obydwu konstrukcja mnie przeżyje, w czym ma pomóc m.in. dobry grunt (piaski drobne do 2,3 metra głębokości), niewielki gabaryt budynku (parter + poddasze użytkowe), rozmiar samych ław i niski poziom wód gruntowych (do 3 metrów ich nie stwierdzono). A sama korozja, jeśli wystąpi, to proces rozłożony na dziesięciolecia. Spotkałem się też z opiniami, że nie tak budowane domy stoją do dziś - chociażby w PRL ławy mało kto robił, nie mówiąc o zbrojeniu. W okolicy jest sporo "klocków" z lat 70., które stoją i nic się nie dzieje.
Mnie to jednak nie chce dać spokoju. I stąd pytanie - czy można (i warto) coś z tym zrobić? Czytałem o różnych dziwactwach jak podbijanie fundamentów (w tym przypadku nie na tyle aby wykonać nową ławę, tylko wstrzyknąć coś pod nią, z 8-10 cm jakiegoś materiału, który "doizolowałby" ławę od spodu) czy nawet iniekcja geopolimerów. Robi się w ogóle takie rzeczy? A może są jeszcze inne sposoby, żeby coś temu zaradzić?
Oczywiście zostawienie całości w spokoju i obserwowanie też jest jakimś sposobem - zwłaszcza, że większość opinii jakie zebrałem skłania się właśnie ku niemu.
Za wszelkie sugestie dziękuję!